Jeśli na nic ci się nie przydam, a nadal mnie szanujesz.

Czas czytania: 4 minuty

Interesowność. Czy to tylko dbanie o własne dobro? Czy może już całkowite zakłamanie? To wrodzony egoizm? Czy walka o przetrwanie? Nie wiem, ale myślę, że dobre traktowanie ludzi bez względu na ich pozycje, status materialny i wykształcenie jest warte więcej niż wszystkie zarobione pieniądze. Zastanawiam się tylko czy współczynnik dobra i współczucia zależy od wychowania, doświadczeń czy może jest zmienny i wyuczony. Bo z jednej strony nikt nie rodzi się zły, a z drugiej strony przeraża mnie wszechobecna znieczulica. Wszyscy ludzie na naszej drodze pojawiają się z jakiegoś powodu, kształtują nas i pokazują własny sposób patrzenia na świat. A my albo to kupujemy, albo nie. Kiedy byłam mała, wydawało mi się, że ludzie, którzy zarabiają duże pieniądze są mili, dobrzy, kulturalni, a ponad wszystko szczęśliwi, myślałam bowiem, że nie muszą borykać się w swoim życiu ze strachem o jutro. Bo przecież jakie mogą mieć problemy? Kiedy jednak stałam się duża, okazało się, że pieniądze nie są wyznacznikiem niczego. Współczucia, skromności, pokory i chęci współpracy nie da się kupić za żadne pieniądze. I można ich mieć dużo, a mimo to być zepsutym do szpiku kości. I można ich nie mieć w ogóle, a mimo to być spełnionym i dobrym.


NIKOMU NIE MOŻNA ŻYCZYĆ ŹLE

man-399968_1920

Myślę, że dobre serce w dzisiejszych czasach to skarb. To filozofia życia, która eliminuje wszystkie bariery. To największa zaleta ze wszystkich. Bo kiedy masz dobre serce wszystkich ludzi mierzysz jego miarą. Najpierw liczy się dla ciebie człowiek obok, później własne korzyści. Kiedy byliśmy w trakcie realizacji etiudy mojej ukochanej reżyserki Ani Pawluczuk, spędziłam kilka dni u niej w mieszkaniu. Stara kamienica w Łodzi, zbudowana z pięknej czerwonej cegły. A w niej ludzie, którzy niekiedy stawiali tam pierwsze i ostatnie kroki w swoim życiu. Pewnego dnia, przed którymś z kolei dniem zdjęciowym, wyszłyśmy na korytarz. Obie (choć pewnie Ania bardziej) byłyśmy zestresowane i pełne obaw o to, czy zdjęcia pójdą zgodnie z planem. Na tym korytarzu spotkałyśmy starszego mężczyznę, sąsiada Ani, który powiedział wtedy jedno zdanie, którego pewnie ani ja, ani Ania nigdy nie zapomnimy tj. „Liczy się człowiek, nie materiał.”. I świat stanął w miejscu, bo choć obie jesteśmy z tych, które ponad wszystko cenią sobie ludzi, to praca, którą wykonujemy często sprawia, że to jednak „materiał” jest najważniejszy. Bo ambicje, bo pieniądze, bo czas, bo energia. A ten mężczyzna, który całe życie miał wymalowane na twarzy, podarował nam kawałek swojego serca, jakby dokładnie wiedział, że właśnie tego teraz potrzebujemy.

Takich ludzi w naszym życiu jest pewnie garstka, ale to właśnie oni sprawiają, że nagle zatrzymujemy się zadając sobie pytanie: dokąd tak biegnę? W imię czego?

W swoim codziennym życiu spotykam jednak ludzi, którzy materiał stawiają na pierwszym miejscu. I wtedy zastanawiam się: dokąd do cholery zmierza świat? Czy oni nie spotkali tego Pana na drodze? Czy nikt nigdy nie podarował im serca na dłoni? Przez co musieli przejść? Co mają do stracenia? Skoro nie mają zaufania do ludzi, skoro traktują ich jak zbędny pachołek na drodze, skoro mają potrzebę przeszkadzać im w tworzeniu czegokolwiek. Mam wrażenie, że ci ludzie w pięknie uprasowanych koszulach, z dokładnie zrobionym makijażem i w szybkich drogich samochodach są tak bardzo pogubieni i niepewni, że jedyne co mają to właśnie „materiał”, który ich zniewala i to jemu podporządkowują cały swój świat. I zastanawiam się wtedy, co musi się stać, żeby zauważyli człowieka obok i żeby potraktowali go jak najlepsze doświadczenie, jak możliwość, nie przeszkodę. Czy w życiu jest tak, że każdy z nas w pewnym momencie sobie wszystko przewartościowuje, czy może są tacy, którzy przez całe życie przejdą mając za cel nadrzędny uprzykrzanie go innym? Innym, ale tylko tym, od których nic nie zależy, którzy nie przydadzą im się w życiu, którzy w niczym im nie zaszkodzą. Bo, kiedy już spotykają ludzi, którzy mają jakiś wpływ, zmieniają taktykę i zaczynają ich lubić.

Rodzice nauczyli mnie, że nie tylko nikomu nie można życzyć źle, ale że każdemu trzeba życzyć dobrze. Ale nauczyli mnie również, że może być tak, że spotkamy się na drodze w zupełnie innych okolicznościach. I tak ktoś, kogo traktowaliśmy jak niepotrzebny przecinek na naszej drodze, może stać się wykrzyknikiem, który o nas decyduje. Życie jest takie przewrotne, że nigdy nie wiesz czy role się nie odwrócą, czy nie przyjdzie nam spotkać się i spojrzeć sobie w oczy. Czy chciałbyś abym to ja traktował cię jak „materiał” i w żadnym wypadku nie widział w tobie człowieka?


LUDZIE CIENIE

face-984031_1280

Szacunek powinien być przedmiotem obowiązkowym w szkole. Im wcześniej poznalibyśmy jego definicje, tym łatwiej byłoby nam używać go w praktyce. Szacunek do wszystkich, nie tylko do tych, którzy nam się przydadzą, od których zależy nasz pensja czy pozycja. Nie tylko do tych, którzy mają nas w garści, którzy o nas decydują, od których coś chcemy. Ale właśnie do tych ludzi, od których pozornie nie czerpiemy korzyści, którzy nie mają żadnej mocy sprawczej, którzy niczego materialnego nam nie dadzą. Bo oni dają nam dużo więcej, bo to czasem od nich zależy świat, bo to oni produkują materiał, który często stawiamy za cel nadrzędny. Bo są cieniem, dzięki któremu świecimy największym blaskiem. Bo bez nich najzwyczajniej na świecie nie byłoby nas. Zauważamy i doceniamy własne ambicje i sukcesy, ale często zapominamy, że za nimi stoją ludzie, których spotykając odwracamy wzrok i których nie darzymy zasłużonym szacunkiem. Nie musimy się lubić, po prostu się doceniajmy i szanujmy.

Bo i ja i Ty byliśmy, jesteśmy, albo będziemy cieniem, w którego blasku pławią się inni.

I ja i Ty byliśmy, jesteśmy albo będziemy blaskiem, który ma swój cień.

3 220 Wyświetleń
Follow:
Udostępnij:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *