Początek roku to taki czas, kiedy Niedziela rano. Wstaje z łóżka. Świeci słońce. Idę na spacer. Pierwsze piętnaście minut to nieustające wyrzuty sumienia i miliony pytań. Ciekawe, że mózg nie zapamiętuje prostych informacji, które powinien, ale kiedy tylko może zachowuje się jak przeglądarka mająca setki otwartych kart, z którymi sobie nie radzi. „Gdzie jesteś, czemu chodzisz bez celu, co robisz ze swoim życiem, zrób coś efektywnego, zadzwoń do kogoś, napisz coś, obejrzyj, wejdź na pocztę, włącz muzykę, zajmij się czymś, czemu nic nie robisz?”
To prawda, nie zaplanowałam tego dnia, nie robię nic ważnego. To jeden z niewielu dni w ciągu roku, kiedy nie pracuje, nie myślę, nie uczę się, nie rozmawiam z nikim i właściwie nie robię nic, co doprowadzi mnie do jakiegoś wyższego celu. A przecież nieustannie powtarzam sobie, że ci, którzy stoją w miejscu, zostają w tyle. Dlatego ja codziennie zmierzam dalej, szybciej i bardziej. Świat ma przecież tyle możliwości! Zaraz zacznę jakiś nowy projekt albo pójdę na kolejne studia, warsztaty, treningi. Tyle wokół rzeczy, które są w stanie sprawić, że możemy stać się jeszcze lepsi.
Ale dzisiaj jest niedziela, a ja stojąc w miejscu, robię nic.