Wszyscy mamy jakieś oczekiwania — zarówno wobec siebie, jak i otaczającego nas świata. Podejmujemy przecież działania, spodziewając się konkretnych rezultatów. Problemy pojawiają się, gdy nasze oczekiwania mijają się z rzeczywistością. Bywa, że są one wygórowane i niemożliwe do zrealizowania. Nawet kiedy wydaje nam się, że zasłużyliśmy na coś ciężką pracą i mamy prawo oczekiwać jak najlepszych efektów, życie odpłaca nam się niesprawiedliwie. Oczekujemy od siebie bycia najlepszymi. To zadziwiające, jak często jesteśmy wobec siebie surowi i niesłychanie wymagający. Oczekujemy od innych, że będą dokładnie tacy, jakich sobie wyobrażamy. Oczekujemy od świata, że będzie nas akceptował bez względu na wszystko, mimo że my często nie jesteśmy w stanie zaakceptować świata w podstawowych jego założeniach. Oczekujemy od dzieci, że będą zachowywać się poprawnie i oczekujemy od dorosłych, że będą uczciwi i odpowiedzialni. Oczekujemy od Pani w sklepie, że będzie miła i od lekarza, że będzie pełen empatii. Od partnera oczekujemy poświęcenia i miłości, a od rodziców nieprzerywalnego wsparcia. Od dziewczyny poznanej w internecie, że będzie interesująca i ładna, a od przyjaciela, że będzie na każde zawołanie. Mogłabym tak wymieniać w nieskończoność. Ale czy życie zbudowane z oczekiwań nie staje się kulą u nogi pełną rozczarowań? I czy właściwie da się żyć, odrzucając jakiekolwiek oczekiwania? A może jest jakiś złoty środek na to wszystko?
Pułapka oczekiwań
Oczekiwania w stosunku do siebie występują zazwyczaj w dwóch formach: zbyt wysokie i zbyt niskie.
Kiedy mamy zbyt wysokie oczekiwania wobec siebie jesteśmy dla siebie wyjątkowo surowi. Potrafimy psychicznie się nad sobą torturować, bo nie wyszło tak, jak sobie zaplanowaliśmy. Oczekujemy, że będziemy perfekcyjnymi pracownikami, którzy są potrzebni i niezastąpieni. Oczekujemy, że będziemy najlepszymi przyjaciółmi, którzy zawsze odbiorą telefon, wysłuchają i pomogą. Oczekujemy wreszcie, że będziemy choć dorównywać, tym pozostałym ludziom, do których nieustannie się porównujemy. Oczekujemy, że będziemy zdrowi, szczupli, zdyscyplinowani, silni, potrzebni i ważni. I codziennie całkowicie się sobą rozczarowujemy. Nie zrobiłam tego, co planowałam. Nie zadzwoniłam do kogoś, kto tego potrzebował. Nie poszłam na siłownię, nie pomogłam nikomu, nie wypiłam dwóch litrów wody, nikt nie docenił mojej pracy, znów nie jestem niezastąpiona. Muszę robić więcej i bardziej, i wcześniej wstawać i więcej dawać. I tak w kółko bardziej i więcej, aby w końcu stać się dla kogoś nie do zastąpienia. A moja mama mówi, że: „Cmentarze są pełne niezastąpionych ludzi”. Stres związany z zamartwianiem się to taka niewidzialna śmierć, która zabija powoli, jak sól czy cukier nazywane białą śmiercią. Rozczarowanie spowodowane niespełnionymi oczekiwaniami i odrzuceniem przez innych to czas, którego sami się pozbawiamy. Rozwiązaniem jednak jest sposób, w jaki sobie z tymi wszystkimi rozczarowaniami sobą radzimy. Ja mam jedną radę, którą stosuje. To powiedzenie do siebie: no i co z tego? Nie wyjechałam do Stanów, mimo że obiecywałam sobie, że zrobię to w tamtym roku i co z tego? Widocznie samolot by się rozbił, gdybym poleciała. Nie poszłam na siłownię no i co z tego? Pójdę jutro. Nie przeczytałam książki no i co z tego? Widocznie nie miałam ochoty. Nie zadzwoniłam do przyjaciółki no i co z tego? Przecież ona to rozumie. Nie spodobałam się temu chłopakowi, no i co z tego? Widocznie czeka na mnie ktoś fajniejszy. Codziennie popełniam jakieś błędy, czegoś nie robię, nie udaje mi się lub nie wiem jak to zrobić, NO I CO Z TEGO?
Rzadziej jednak, choć zdarza się, że mamy zbyt niskie oczekiwania wobec siebie i życia. To z kolei prowadzi do zaniku poczucia odpowiedzialności. Stajemy się sędziami, dając sobie przyzwolenie na ocenianie wszystkich wokół i usprawiedliwienie własnego braku działania. Winimy innych, wszechświat, Boga, matkę, psa, kota, rząd, szefa albo los, zamiast samemu podjąć wreszcie jakieś działanie. Samospełniająca się przepowiednia nakręca spiralę: nie podejmujemy wysiłku, sprawy mają się tak samo lub gorzej, więc winimy za to wszystkich wokoło, zamiast podjąć wysiłek. I tak w kółko. To schemat życia stereotypowego polaka, który wiecznie na wszystko narzeka. Znam takich ludzi, którzy z pozycji własnego fotela oceniają sytuacje oraz innych nie wstając nawet na moment. To wszyscy ci, którzy twierdzą, że są za starzy, za głupi, za mądrzy uwikłani w stabilne życie, które zdaje się nie mieć żadnych innych drzwi, poza tymi, przez które wchodzą i wychodzą od lat.
Szczęście oczekiwań
Henryk Sienkiewicz w książce „Potop” napisał: „Nie masz nic gorszego w świecie nad oczekiwanie.”. To fragment dotyczący oczekiwania przez Aleksandrę na nieznanego jej wcześniej wybranka serca Andrzeja Kmicica. Nie bez powodu pisarz otrzymał nagrodę Nobla, skoro po 133 latach od wydania „Potopu” ja dziewczyna urodzona w latach 90 oczekuje tak samo, jak Aleksandra na wybranka, na którego widok moje serce będzie biło jak szalone. Nie ma nic gorszego — Panie Henryku, miał Pan rację.
Za każdym razem jak idę na nową randkę, powtarzam sobie: „Obyś był interesujący, obyś był ciekawy, oby była chemia”. Randki to duże wyzwanie, wymagają ogromnej odwagi i wystawienia się na odrzucenie. Lepiej pozostać wśród przyjaciół w komfortowych warunkach, oni przecież nas znają i akceptują. Pamiętam jak mój kolega ze studiów — Arek opowiadał mi o zawrotnej ilości randek, na której był. O dużej ilości odrzuceń, wymówek i rozczarowań. Zdarzało się, że dziewczyny po kilku minutach spotkania mówimy, że zostawiły włączoną kuchenkę gazową, albo nie zamknęły drzwi od mieszkania. Inne nie przychodziły w ogóle, choć jak twierdzi mój znajomy, przychodziły, zobaczyły i odchodziły. Kolejne przestawały się odzywać bez słowa. Oczekiwania Arka nie zmieniały się, szukał wspaniałej, ciepłej kobiety, która zostanie miłością jego życia. Współczynnik odrzuceń nie jednego człowieka już dawno by złamał, ale nie jego. Zawsze był ambitny i dążył do celu. Aż wreszcie poznał Basię. Lekarkę. Miłość życia. Wzięli ślub. Teraz czekają na potomka, ba! bliźniaki mają być. Arek jest dla mnie oznaką wytrwałości, cierpliwości, odwagi i siły. Nie obniżył oczekiwań, nie poddał się rozczarowaniom i pozostał otwarty na to, co przyniesie los.
Gawriił Trojepolski w książce „Biały Bim Czarn Ucho” napisał zaś: „Była to chwila oczekiwania na szczęście, a nigdy nie jest się tak szczęśliwym, jak właśnie wtedy, kiedy się czeka na szczęście.”. Coś w tym jest, bo to oznacza, że jeśli człowiek pozostaje w oczekiwaniu szczęścia, nie przestaje być szczęśliwy. Czyli nawet jeśli oczekujemy, że los potraktuje nas łaskawie, dostaniemy dobrą wiadomość lub Pani w sklepie uśmiechnie się, życząc nam miłego dnia, pozostajemy w tym szczęśliwym stanie, aż do momentu rozwiązania. Wychodzi na to, że jeśli nawet rozczarujemy się, nie dostając tego, co oczekiwaliśmy, chwile, w których mieliśmy nadzieje, miały na nas bardziej pozytywny wpływ, niż w przypadku, kiedy z góry niczego byśmy nie oczekiwali.
Natomiast w książce „Unf*ck yourself. Napraw się!” autor mówi: „Niczego nie oczekuj i akceptuj wszystko”. Jednak czy to aby ma sens? Kiedy zaczynałam pisać ten tekst, byłam przekonana, że postawię tezę dotyczącą oczekiwań i następnie ją obalę, twierdząc, że nie warto mieć żadnych oczekiwań. Tak bowiem myślą również moi przyjaciele. Jednak, kiedy zaczęłam się nad tym zastanawiać i szukałam informacji na temat oczekiwań, doszłam do wniosku, że znowu: świat nie jest czarno-biały.
Szarość oczekiwań
Zrównoważone oczekiwania wobec samego siebie to ważny element równowagi psychicznej i emocjonalnej. Jak się okazuje, trzeba je mieć, żeby nie pozostać w stagnacji i beznadziei oraz monotonii życia. Można jednak być wobec siebie wyrozumiałym, kiedy oczekiwań nie uda się spełnić, mówiąc: no i co z tego?
Jeśli jednak chodzi o oczekiwania wobec innych. Też trzeba je mieć, ale znowu zdrowe. Oczekujmy najlepszych relacji, sytuacji i ludzi, ale znowu bądźmy dla nich wyrozumiali. Bo jeśli nie są dokładnie takie, jakich się spodziewamy to przecież: co z tego? A jeśli są to z 50% szczęścia oczekiwań, rośniemy do 100% pełnego szczęścia.
Oczekiwanie przypomina mi pozytywne myślenie, wmawiają nam, żebyśmy nie spodziewali się najlepszego, bo wtedy srogo się rozczarujemy, wręcz przeciwnie podpowiada się nam, żebyśmy spodziewali się najgorszego, pozytywnie się rozczarowując. A ja myślę, że bzdura! Bo rozczarowanie to rozczarowanie, nie ma znaczenia czy pozytywne, czy negatywne. To rozczarowań, zamiast oczekiwań powinnyśmy się wyzbyć.
Rzeczywistość oczekiwań
Jeszcze jedna rzecz na ten temat. Internet. Tu oczekiwania niszczą rzeczywistość. Wszystko ulega obróbce. Dzięki aplikacjom możemy sprawić, że nasze ciało wygląda idealnie. Dzięki filtrom nasz świat wygląda bajecznie. To doprowadza do kompleksów i życia w wyimaginowanej rzeczywistości oraz dążenia do ideałów, których nie ma. Dlatego tak od siebie pragnę dodać, że prawdziwe piersi nie są identyczne. Prawdziwe penisy nie są proste. Prawdziwe włosy nie są lśniące. Prawdziwe pupy mają rozstępy i cellulit. Prawdziwa skóra ma zmarszczki, pory, blizny i pieprzyki. Prawdziwe brzuchy nie są doskonałe. Prawdziwe usta nie są wielkie. Prawdziwe uszy nie są równe. Prawdziwe noski nie są malutkie. Prawdziwe zęby nie są lśniąco białe. Prawdziwe samochody mają rysy. Prawdziwe domy mają bałagan. Prawdziwa praca jest ciężka. Prawdziwe relacje są pełne kłótni. Ale zazwyczaj wszystko, co jest prawdziwe, nie jest atrakcyjne, niewarte jest uwagi, lajków, subskrypcji i udostępnień. Tylko tak naprawdę ten internetowy świat oczekiwań, w którym próbujemy stworzyć się na nowo, bo sądzimy, że tacy, jacy jesteśmy naprawdę, nie bylibyśmy ciekawi i interesujący, niewart jest, aby się nim przejmować. To oczekiwania, które nie są prawdą. Nie chcę przez to powiedzieć, aby wyłączyć się z Internetu, wręcz przeciwnie być obecnym, mnie to nawet bardzo motywuje dzielenie się z ludźmi moimi planami, celami, myślami — czuję się wtedy bardziej zobowiązana, mama wrażenie, że robię więcej. Ale być sobą, tą dziewczyną z blizną pod nosem, porami na twarzy, małymi oczami, zmarszczkami, cienkimi włosami, bez pracy, mającą jakieś przemyślenia, nie zawsze słuszne. Oczekując, że ludzie to polubią, jednocześnie wyzbywając się rozczarowania, kiedy będzie im to obojętne lub wręcz będzie ich to wkurzać, ale akceptując wszystko, co się z tym wiąże.
Oczekiwać najlepszego, nie dać rozczarowaniu dojść do głosu, akceptować wszystko, co daje życie.
Hej, dużo czasu zajęła mi praca nad tym tekstem. Proszę, zostaw po sobie jakiś ślad – polub ten wpis na facebooku, napisz komentarz albo udostępnij ten artykuł u siebie. Dla Ciebie to chwila, a dla mnie to uzasadnienie, że moja praca ma jakiś sens. Dziękuję, że jesteś.
Fajne przemyślenia! Ja z kolei trochę inaczej się na to zapatruje, ale generalnie myślę, że zdrowo jest poobserwować, jakie mamy oczekiwania wobec siebie, a potem postarać się je zrównoważyć, żeby były zgodne z nami i… nie za wysokie, ale też nie za niskie -> takie odpowiednie dla Ciebie samej 🙂