A TY, JAK OCENIASZ LUDZI?

Czas czytania: 8 minuty

O założeniu przeze mnie konta na aplikacji TikTok (dawniej Musically) będzie na pewno osobny wpis, choć myślę poważnie, aby napisać na ten temat książkę. Pomyślcie, 29-letnia dziewczyna, która odkrywa, bawi się, a na końcu myśli bardzo poważnie o aplikacji, która została stworzona dla dzieci. To prawie tak jakbym teraz zaczęła bawić się w piaskownicy lub oglądać bajki albo – co gorsza – grać w klasy na podwórku i śpiewać piosenki Disneya jadąc metrem. Chociaż wiecie co, zdradzę wam, że tak mam zamiar przeżyć swoje życie. Wygłupiając się, śmiejąc, robiąc niestosowne dla dorosłych rzeczy i bawiąc aplikacjami stworzonymi dla dzieci. Tyle bowiem jest w dorosłym życiu szarości, odpowiedzialności, smutku, wymagań od świata, że bycie szczęśliwym, z pozoru nieodpowiedzialnym szaleńcem całkowicie mi odpowiada. Wystarczy, że życie funduje nam koszmary, sami powinniśmy zadbać o komedię. Ale to nie jest wpis o byciu dorosłym dzieckiem, a o ocenianiu innych, a właściwie o zadaniu sobie pytania: czy można nie oceniać ludzi?


ONI MNIE

Dorosłość ewidentnie mnie zaskoczyła, nie wiem, jak to się stało i – co gorsza – jak to zatrzymać. Jak byłam dzieckiem, wydawało mi się, że im bardziej się od siebie różnimy, tym lepiej, a jednocześnie wszyscy się rozumiemy. No bo jesteśmy przecież ludźmi, jednym gatunkiem, każdy ma taki sam mózg, serce i empatię. Mam wrażenie, że długo żyłam w takiej bańce mydlanej, dopiero jak byłam nastolatką, zaczęłam dostrzegać, że każdy człowiek jest inny, a im bardziej skomplikowany, tym trudniej go zrozumieć, zaakceptować i powstrzymać się od oceniania.

Nie wiem, czy najpierw ja zaczęłam oceniać, czy to ja byłam oceniana. Ale oceniano mnie zawsze przez pryzmat brata, twierdzono, że jestem tak samo nienormalna, jak on. Jednak nie było mnie to w stanie złamać, wychowałam się bowiem na osiedlu w nowej hucie, gdzie, jeśli byłam w stanie wytłumaczyć sytuacje z moim bratem chłopcom siedzącym na ławce, których ideały sięgały dna, zanim zaczęli wiedzieć co to dno, to wiedziałam, że z innymi będzie tylko łatwiej. Byłam dziewczyną z białymi włosami, która do 15 roku życia próbowała wszystkiego, co nastolatce oferowało życie. Próbowałam śpiewać, tańczyć, pisałam poezje, uprawiam sport, grałam w planszówki, czytałam książki, pracowałam, sprzedając warzywa na targu, ale i piłam alkohol, paliłam papierosy, biegałam po dachach, chodziłam na domówki i nieraz uciekałam przed policją. Ciężko wtedy było mnie ocenić, bo z jednej strony byłam empatyczną, wrażliwą dziewczynką, a z drugiej niegrzeczną chłopczycą, która robi bardzo nielegalne i niebezpieczne rzeczy.

Ocenianie jednak zawsze mi towarzyszyło, a to, że chuda, a to, że wyzywająca, a to, że słabo się uczy, a to, że nic z niej nie wyrośnie, nic nie osiągnie, do niczego nie dojdzie. Pamiętam, że strasznie mnie ta krytyka motywowała. Pewnie dlatego, że byli to obcy ludzie, w domu zawsze mówiono mi: dasz radę, uda ci się, możesz wszystko, jesteś najlepsza! I z tą siłą wychodziłam na pole — podbijać świat. Bardzo ważne jest to, co mówisz swojemu dziecku, bez względu na to, z czym zetknie się na ulicy, bo to albo da, albo odbierze mu siłę, którą ma każdy człowiek jak się tylko rodzi.


JA ICH

Nie dajcie się jednak zwieść, nie byłam aniołkiem. Dużo i często oceniałam innych. Oceniałam bardzo pochopnie, niesprawiedliwie i niesłusznie. Może dlatego, że czułam się silna i lepsza. Do pewnego wieku, spróbowałam przecież więcej rzeczy niż moi rówieśnicy. Byłam zazwyczaj lubiana w grupie, zawsze w centrum uwagi, uśmiechnięta i zabawna ekstrawertyczka. Dlatego pewnie pozwalałam sobie na więcej, oceniałam i nie rozumiałam ludzi, którzy dobrze się uczyli, którzy nie nosili modnych w tych czasach dzwonów, oceniałam dziewczyny, które nigdy nie miały chłopaka i chłopców, którzy byli dla mnie frajerami bez przyszłości na fajne życie. Oceniałam dzieci bogatych rodziców, że mają łatwo i nie będą umiały same zrobić kroku w przód, znajomych, którzy nie umieli grać w gry zespołowe oraz ludzi, którzy wstydzili się wyjść i powiedzieć wierszyk. Nie rozumiałam tych, którzy nie umieją tańczyć, nie są adorowani, nie mają przyjaciół ani fajnych ciuchów. Teraz jak to wspominam, myślę sobie, jak okrutnymi jesteśmy dziećmi i jak wielką krzywdę wyrządzamy innym, oraz że robimy to tylko po to, aby podbudować swoje ego. Nie da się ukryć, że jako jednostki potrzebujemy czuć się lepsi, wyjątkowi, odmienni, indywidualni. Ludzi, którzy według nas nie postępują do końca właściwie, wolimy dyskretnie obserwować z pewnej odległości. To właśnie buduje nasze ego i sprawia, że w jakiś sposób czujemy się od nich lepsi. Świadomie bądź nie, odczuwamy potrzebę, by czuć się lepszymi od innych, pragniemy manifestowania dezaprobaty do pewnych postaw. Jednak osądzając, zamykamy drzwi dla empatii i zrozumienia. To musiałam zrozumieć, będąc już dużą dziewczynką, bo jak nie wierzyć w karmę, kiedy absolutnie wszystko, całe to ocenianie wróciło do mnie rykoszetem.


KARMA

Nie wiem, czy macie tak samo, ale ja się boję robić złe rzeczy, doświadczenie nauczyło mnie, że absolutnie wszystkie uczucia, czyny i rzeczy wracają jak bumerang. Stało się to, jak miałam 20 lat i przeprowadziłam się do Warszawy. Życie wtedy postanowiło całkowicie wystawić mnie na próbę. Wszystkie zachowania i uczucia, którymi obdarzałam innych, wróciły do mnie całkowicie. Na początku byłam silną dziewczyną i walczyłam z tym, co mnie spotyka, ale szybko okazało się, że bez przyjaciół z Krakowa, rodziny i znajomości każdego kąta jestem pustą, cienką, lekką i łatwą do zniszczenia kartką papieru. Całe to poczucie starałam się wtedy zwalczać złością, zazdrością, krzykiem i ocenianiem innych właśnie. Na nic się to zdało, było jeszcze gorzej. Im bardziej tkwiłam w tych negatywnych uczuciach, tym gorzej działo się w moim życiu. Byłam najgorszą wersją siebie, nikt mnie nie akceptował, o byciu w centrum uwagi już nie wspomnę. Na castingach (wtedy byłam po szkole aktorskiej) okazywało się, że jestem specyficzna, ale nie piękna i zdolna — jak mi się zawsze wydawało. Zderzyłam się z rzeczywistością braku pieniędzy na fajne ciuchy, nie miałam żadnej pasji, własnego miejsca, znajomych, wstydziłam się wyjść do ludzi, tak jak śmiałam się z dzieci, które wstydziły się wyjść powiedzieć wierszyk. Chłopcy, których nazywałam frajerami, chodzili z pięknymi dziewczynami, mieli dobrą pracę i właśnie planowali kolejne wakacje. A z uśmiechniętej i zabawnej ekstrawertyczki stałam się pełną poczucia niesprawiedliwości, źle życzącą innym wiecznie nadąsaną dziewuchą.

Wtedy uratowała mnie znowu rodzina, a mianowicie tata, który w pewnej rozmowie telefonicznej powiedział mi, że jeśli wszystko idzie źle, to nie świat jest zły, tylko z Tobą jest coś nie tak. Pamiętam, że się popłakałam, a następnego dnia zaczęłam od nowa. Ta pusta kartka była gotowa rozpocząć nowy rozdział.


A TY?

I wszystko zmieniło się jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki. Dlatego, kiedy mówię o tym, że da się wszystko zacząć od nowa i że można wszystko osiągnąć i że w każdym momencie życia można się zmienić, to naprawdę jestem tego pewna, bo jestem tego najlepszym przykładem.

Ale czy od 20 roku życia nie oceniam innych? Oczywiście, że nie. I bardzo ze sobą walczę. Zmieniło się jednak to, że staram się przed jakąkolwiek oceną, zadawać pytania i włączać empatię oraz wrażliwość, tak jak włączamy pilotem telewizor. Zaczęłam tę notkę od aplikacji dla dzieci TikTok, bo to ona pokazała mi, jak nawet najbliżsi przyjaciele nie są w stanie powstrzymać się od oceniania i zakładania, że jesteś durny. Nie mówię, że to źle, bo to całkowicie naturalne, ale rzeczywiście to przykład jak wszyscy ocenili mnie, bez zapytania, dlaczego to robisz. A gdyby to zrobili, wiedzieliby, co mną kieruje. Gdyby spytać ludzi o to, czy przejawiają w życiu empatię, większość by odpowiedziała, że tak. I pewnie tak jest. Kiedy przychodzą do nich przyjaciele, aby zwierzyć się ze swoich problemów, potrafią wtedy wczuć się w ich położenie, a nawet pocieszyć. Z problemami idzie nam całkiem dobrze, gorzej radzimy sobie z sukcesami, zabawnymi pomysłami i nienaturalnymi zachowaniami, nawet naszych przyjaciół.

Wracając jeszcze do początku tego artykułu, czyli do przeżycia życia dorosłego jak małe dziecko myślę, że jako ludzie dorośli jesteśmy leniwi, jeśli chodzi o poznawanie świata. Jako dzieci chcieliśmy wiedzieć coraz więcej, o wszystkim, zadawaliśmy głupie pytania, robiliśmy rzeczy spontanicznie, a odruchowe co to jest? Albo, dlaczego tak jest? Z czasem doprowadzało dorosłych do złości, ale dla nas jako dzieci było bardzo rozwijające. Lata jednak biegną, a my wyrastamy z tych ciekawskich i spontaniczny dzieci, tracąc ciekawość świata, a już na pewno ciekawość drugiego człowieka. Według psychologów społecznych Susan Fiske i Shelly Taylor, ludzie są „skąpcami poznawczymi”. Oszczędzamy swoją energię poznawczą, w zamian kierując się utartymi przekonaniami, upraszczając złożone problemy. Oceniamy, bo to najłatwiejsze rozwiązanie, które pozwala nam oszczędzać energię, a i sprawia, że siłą rzeczy budujemy swojego ego, aby być lepszymi od ocenianego.


SERIO?

Nikt nie chcę, aby nazywano go skąpcem, czy jeśli chodzi o finanse, czy o ciekawość świata. Mam wrażenie, że nie da się nie oceniać, ale można przestać oceniać po pozorach, można zadawać więcej pytań, można być ciekawym drugiego człowieka, można włączyć guzik głęboko chowanej empatii. Bo zarówno ta niemodnie ubrana dziewczyna, jak i ten chłopak co nie wyjeżdża na wakacje od lat i ta pani co pracuje w korporacji i twój znajomy co nagrywa słabe filmy na YouTube, albo robi z siebie wariata na TikToku, to za każdym ich wyborem stoi jakaś decyzja, jakieś priorytety, jakieś doświadczenia i jakiś plan. A nawet jeśli nie, to może po prostu dobrze się bawią, a to sprawia im radość, ratując im jednocześnie życie. Dopóki nie zapytasz, nigdy nie dowiesz się, o co chodzi. Wiadomo, oceniać jest łatwiej, ale i prędzej okazuje się, że wychodzimy na głupców, nie rozumiejąc innych i zakładając, że wiemy lepiej.

Myślę, że trzeba spróbować na chwilę odrzucić stereotypowe myślenie i pozwolić sobie oraz innym na bycie dziwakiem czy 30-letnim dzieckiem. Bo nawet jeśli dla nas jest to trudne, to innym może dodać pewności siebie, siły i wiary we własne możliwości. Możesz codziennie sprawić, że ktoś poczuje się potrzebny, wysłuchany i wyjątkowy albo niechciany, dziwny i głupi — twój wybór. Pamiętaj tylko, że karma wraca. Serio.


Cześć, długo pracowałam nad tym tekstem. Proszę, zostaw po sobie jakiś ślad – polub ten wpis na facebookunapisz komentarz albo udostępnij ten artykuł u siebie. Dla Ciebie to tylko moment, a dla mnie to dowód, że moja praca ma jeszcze jakiś sens. Dziękuję, że jesteś.

3 372 Wyświetleń
Follow:
Udostępnij:

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *