Londyn – strach ma wielkie oczy.

Czas czytania: 4 minuty

Swoją podróż zaczęłam od napisania testamentu. Mam 26 lat. Samochód, komputer, telefon, maszynę do pisania, telewizor i dużo książek. To niewiele, ale co się ma zmarnować, pomyślałam. Także wszystko podzieliłam sprawiedliwie między rodzinę i przyjaciół. Pożegnałam się z najbliższymi, powiedziałam, że ich kocham, oraz napisałam ostatnią notkę, która samoczynnie pojawiłaby się w poniedziałek. Wszystko idealnie zaplanowane, w końcu zawsze byłam zorganizowana. Kiedy skończyłam, pomyślałam: co jest kurwa z tym światem? Lecę dwie godziny drogi, odpocząć i spełnić kolejne marzenie, a ja zamiast pakować plecak piszę testament.

11_Fotor

Bilet do Londynu kupiłam dwa miesiące temu. To była nie tylko świetna okazja odwiedzić dobrą koleżankę w Londynie, ale i postawienie stopy w The London Film School, w której chciałabym zrobić kurs. Nie myślałam wtedy o żadnych niebezpieczeństwach. Bo niby czemu? Aż nagle. Najpierw Rosyjski samolot lecący z Egiptu. Byłam w Egipcie, cztery lata temu i już było niebezpiecznie. Na granicy Kairu, zatrzymano wszystkich turystów i przesiedzieliśmy na nieczynnej stacji benzynowej kilka godzin, w towarzystwie uzbrojonych panów oraz szczurów wielkości połowy mojej nogi. Później ataki terrorystyczne w Paryżu, gdzie zginęło kilkadziesiąt niewinnych osób, w imię zemsty. Kilka dni przed moim odlotem ISIS publikuje film, w którym pokazuje flagi największych wrogów (jest i Wielka Brytania, i Polska), których mają zamiar wyeliminować. Oglądam film (całkiem niezły poziom realizacji) i myślę sobie, czy Wy naprawdę nie macie większych problemów? Kilkanaście godzin przed moim odlotem, David Cameron decyduje o nalotach na Syrię. Czyli ząb za ząb. Czyli śmierć w imię pokoju. Nie wiem o co chodzi w polityce, jestem prostą dziewczyną z Krakowa, która chce robić filmy. I żadne ISIS nie będzie decydowało o tym, kiedy i gdzie będę je robić.

A jednak cholernie się boje, że mnie zabiją i, że nie zrobię już żadnego filmu, nic sobie udowodnie, wszystkie moje plany legną w gruzach. Znajdę się w jakimś dziwnym miejscu, bez swojej rodziny i przyjaciół. Już nic nie będzie miało znaczenia. To uświadamia mi jak mało mam czasu i, że to co dotychczas osiągnęłam nie jest tym co chce zostawić po sobie.


IMG_1402

Doleciałam. Wcześniej wypisałam wszystkie miejsca, które chciałabym zobaczyć. Najważniejsze jednak było spotkanie z koleżanką, z którą razem studiowałyśmy aktorstwo. Z tym, że ja po obronie dyplomu wyjechałam do Warszawy, a ona do Londynu. Ja zmieniłam swoje plany, ona cierpliwie tkwi przy swoich. Myślę, że cierpliwość zostanie wynagrodzona i już nie długo Justyna będzie grała na dużych scenach i w wielkich produkcjach. Życie tam nie jest jednak tak kolorowe jak na zdjęciach z Facebooka, jest mnóstwo przeciwności, trudno się utrzymać, a jeszcze trudniej znaleźć przyjaciół. Każdy boryka się ze swoimi wielkimi problemami, każdy ma swoje kompleksy i swoje życie. Tego nie lubię w dorosłości, że już nie liczy się wspólna sprawa, liczy się tylko moje życie. A ono zapieprza bez opamiętania. Jeżeli wydawało mi się, że w Warszawie biegnie w ogromnym tempie, to w Londynie tempo wzrasta o 100%.

IMG_1415

Londyn to fajne miasto. Nie jest to jednak moje miejsce na ziemi. Nie chciałabym tam żyć. Nie czułam z nim chemii, nie pokochałam ani ludzi, ani klimatu. Jeden dzień to mało, ale tak jak w spotkaniach z ludźmi wytwarza się dobra energia w ciągu kilku sekund, tak samo jest z miejscami. Wierzę jednak w dobre przyciąganie. I już na lotnisku poznałam dziewczynę, dzięki której samochodem jej przyjaciela dostałam się do miasta (40 km. od lotniska), tak po prostu, bo trzeba sobie pomagać.

IMG_1424

Mój Londyn to wspaniałe rozmowy i powrót do wspomnień z Justyną. Mój Londyn to przekonanie, że wszędzie na świecie są ludzie, którzy Ci pomogą. Mój Londyn to wiatr. Mój Londyn to strach (zamach terrorystyczny w metrze). Mój Londyn to śmiech. Mój Londyn to szkoła filmowa. Mój Londyn to ogromny plan filmowy. Mój Londyn to zrobione kilometry i zakwasy. Mój Londyn to przekonanie, że moje plany i marzenia dotyczące robienia filmów na świecie są realne. Ale mój Londyn to też tęsknota za moją Polską.

Reasumując żyje. Wróciłam do mojej Polski. Z przygodami i osobistym przeszukaniem na Lotnisku w Stansted. Z nowymi znajomościami, wspomnieniami i doświadczeniami. Testament podarłam, notkę usunęłam, jeszcze dużo przecież muszę zobaczyć, jeszcze więcej zrobić. Londyn chowam w pudełeczku, i zaznaczam na mapie jako zaliczony. Jeszcze wrócę. Zawodowo napewno wrócę.

Taki mój Londyn.

[masterslider id=”9″]

1 155 Wyświetleń
Follow:

Rugia – wyspa oczyszczenia.

Czas czytania: 3 minuty

Czas nieustannie ucieka, praca pali się w rękach, wszyscy biegną, doba za krótka, pranie, sprzątanie, gotowanie, nauka, rachunki, cele, plany, ludzie są, a jakby ich nie było – znasz to? Tak, ja też. I wtedy najlepsze co można zrobić dla siebie i dla ludzi wokół, to zatrzymać się i odpocząć.

Ostatnio nie przestawałam zastanawiać się nad tym dlaczego zdarzyło się tak, a nie inaczej, analizowałam, kombinowałam, zastanawiałam się, martwiłam, wracałam do tego co było. Ale wiesz co? Chrzanić to! Teraz i zawsze.


7 lat to była wieczność

Od dawna wiedziałam, że muszę wyjechać, odpocząć, naładować baterię. Perspektywa kilku dni wolnych była co prawda wspaniała, jednak spędzenie ich samej trochę mnie przerażało. Moi znajomi bowiem albo już byli na urlopach, albo dopiero zamierzają gdzieś pojechać. No cóż, biorę głęboki oddech, bo przecież muszę zaprzyjaźnić się ze swoją samotnością. Postanowiłam wyjechać nad morze, wiem, że to banalne ale dla dziewczyny, która wychowała się na południu morze zawsze było jakieś magiczne. Ja i morze – magia jak cholera. A może ty Kaśka masz kogoś znajomego na pomorzu? Przestań miałaś cieszyć się samotnością. Dobra zamknij się. Wiem! (dialog wewnętrzny). Napisałam więc do kogoś, z kim kiedyś rozumiałam się doskonale, ale nasze drogi jakoby pozostały na facebooku. I tak po 7 latach dostaje odpowiedź krótką i rzeczową (w uproszczeniu): wpadaj do Szczecina! Dwa razy nie trzeba było powtarzać, w pracy znajomy doradził mi, że będąc tak blisko granicy powinnam odwiedzić wyspę Rügen, ponieważ są tam przepiękne widoki. Tak zrobię pomyślałam. Spakowałam walizkę i ruszyłam. Nie mając żadnej gwarancji co się stanie, gdzie dojadę, czy będę miała gdzie spać i wreszcie czy nawigacja offline się sprawdzi.

Łukasz był tym facetem, z którym od razu złapałam kontakt, studiując aktorstwo bardzo dawno temu. Pamiętam, że mieszkał blisko mnie, dlatego spędzaliśmy mnóstwo czasu w samochodzie na rozmowach o wszystkim i o niczym. Szybko jednak sielanka się skończyła dlatego, że musiał on ze względów osobistych wracać do Szczecina, z którego pochodził. Byłam wtedy bardzo rozczarowana i wściekła, że ktoś kto ma taki talent musi rezygnować ze spełniania marzeń i zmierzyć się z szarą rzeczywistością. Jeszcze bardziej zła byłam, że ktoś z kim tak dobrze się rozumiem będzie tak daleko. Odległość zrobiła swoje, już po kilku miesiącach nie mieliśmy swoich numerów telefonów, nie rozmawialiśmy, może czasem coś polubiliśmy na swoich facebookach. Aż do dziś. Bo dziś piszę ten tekst w notatniku na telefonie, czekając pod operą w Szczecinie aż mnie stąd odbierze.

Zrzut ekranu 2015-08-17 o 20_Fotor


Najpiękniejsze zdjęcia to te, które są w naszej głowie. 

Pokochałam Szczecin. Pokochałam na nowo swojego przyjaciela. Pokochałam jego szczerość. Pokochałam Rügen. Pokochałam morze. Pokochałam wiatr. Pokochałam zieleń. Pokochałam robić zdjęcia. Pokochałam rozmawiać kilka godzin z rzędu. Pokochałam patrzeć w gwiazdy z dachu samochodu. Pokochałam się śmiać, aż do bólu kości policzkowych. Pokochałam żyć chwilą. Pokochałam jeździć samochodem. Pokochałam chodzić pieszo. Pokochałam ludzi. Pokochałam zapierający dech w piersiach. Pokochałam słońce i pokochałam deszcz. Pokochałam alkohol. Pokochałam hamburgera z frytkami. Pokochałam noc i pokochałam dzień. Pokochałam gwiazdy. Pokochałam fale. Pokochałam wolność.

Więcej nie umiem napisać, bo było tego tyle, że ciężko ubrać to w słowa. Nawet mi. Dlatego skleiłam film, który w ogóle nie był w planach, więc jest z tego co mam zarejestrowane, reszta jest w mojej głowie. Poznałam na nowo przyjaciela, który rozumie mnie jak niewielu, jest utalentowany i silny, kochany i ciepły, szczery i złośliwy. *Ten bus nie jest tu przypadkiem 🙂

Dla ciekawskich i pytających wciąż, zazdrosnych dziewczyn i chłopaków: istnieje przyjaźń między kobietą a mężczyzną, jesteśmy na to niezbitym dowodem.

Dziękuje, że wróciłam pełna miłości i energii. Mogę działać!

IMG_7439

IMG_7441

„Dobrze widzi się tylko sercem (…) Jeśli ty widzisz mnie sercem, to na zawsze mnie masz” – Mały książe

https://www.youtube.com/watch?v=mzaKT_-N9Oc&feature=youtu.be

1 153 Wyświetleń
Follow: