Pracowałam przy nowym filmie Patryka Vegi.

Czas czytania: 4 minuty

Marzenia mają sens tylko wtedy, gdy stają się celami. To zabawne, ale kiedy jakieś pół roku wcześniej powiedziałam głośno o tym, że w tym roku będę pracować na planie pełnometrażowego filmu wszyscy pukali się w głowę. Nie masz przecież znajomości, kontaktów, doświadczenia – bądź realistką i myśl logicznie. Rzeczywiście mieli racje, a mimo to ja wiedziałam, że do końca roku zrobię to, co sobie założyłam. Mogą ci mówić, mogą z ciebie szydzić, mogą rzucać ci kłody pod nogi, ale jeśli tylko wiesz czego chcesz i założysz sobie, że to zrobisz i nigdy się nie poddasz i będziesz o tym myślał i będziesz przy tym trwał to nie ma takiej siły aby ci się nie udało.

Ale możesz też twierdzić, że to ze mną jest coś nie tak. To moja bańka w której żyje, swoją wypełnij czym chcesz.


PRACA WRACA

mud-616481_1280

W żadnym miejscu, a już napewno na planie filmowym nie znajdujemy się przez przypadek. To nie jest tak, że ktoś znajdzie nasz profil na Facebooku, spotka nas na ulicy czy w autobusie i na ładne oczy zaproponuje pracę. To nie jest tak, że nasze marzenia mają same w sobie siłę i moc sprawczą, bo wtedy wcale nie potrzebowałyby nas. Zawsze i wszystko osiągamy dzięki innym ludziom. I tak było w tym przypadku. Gdyby nie Maksymilian Michasiow, asystent reżysera Patryka Vegi pewnie nigdy nie znalazłabym się na tym planie, co więcej może dziś wymyślałabym kolejny sposób jak osiągnąć cel. A z Maksem po prostu spotkaliśmy się przypadkowo pół roku wcześniej przy realizacji innego filmu. On był aktorem, a ja tylko zamiatałam plan. Musiałam dobrze zamiatać skoro Maks zaufał mi i polecił do produkcji. Zatrzymajmy się na zamiataniu.

Gdziekolwiek jesteś i czegokolwiek nie zamiatasz rób to najlepiej jak potrafisz, w każdy ruch miotłą wkładaj całe serce i zamieć tak aby inni cię zapamiętali. Na tym polega prosta symbioza. Nie wiesz bowiem, kiedy ktoś doceni twoje posprzątane podwórko. Może jutro, a może za 10 lat. Ale doceni.

Jeden telefon może sprawić, że machina ruszyła, a marzenia nie są już marzeniami ale stają się rzeczywistością. Tak było w tym przypadku. Zadzwonił kierownik produkcji, krótka rozmowa, wspólne zainteresowania, a jutro ruszają zdjęcia. Kolejny kredyt zaufania, kolejna pusta kartka do wypełnienia. I kolejny człowiek, którego nie mogę zwieść, bo przecież Maks mnie polecił.


TRUDNOŚĆ I ŁEB 16:9

Krzysztof Kieślowski mówił: Kino to nie publiczność, festiwale, recenzje, wywiady. To wstawanie codziennie o szóstej rano. To zimno, deszcz, błoto i ciężkie lampy. To nerwowe zajęcie, któremu w pewnym momencie wszystko musi zostać podporządkowane – także rodzina, uczucia, prywatne życie.” Produkcja wstaje o czwartej nad ranem, tylko tyle mam do dodania, jeśli chodzi o słowa mistrza Kieślowskiego. Wstaje najwcześniej i najpóźniej kładzie się spać. Dba o każdy szczegół i o cały ogół. Interweniuje w sytuacjach kryzysowych i dba o to, aby warty niekiedy kilkadziesiąt tysięcy dzień zdjęciowy został zrealizowany zgodnie z harmonogramem. Bardzo często jest też poradnią psychologiczną, otwartą 24 godziny na dobę. Wysłuchuje żalów i radzi w sytuacjach trudnych. Produkcja to ludzie dla których nie ma rzeczy niemożliwych i nieważnych.

Praca przy filmie „Pitbull. Niebezpieczne kobiety” dała mi nieocenione doświadczenie i nauczyła, że nie ma sytuacji bez wyjścia. Udowodniła, że rozmowa zawsze prowadzi do celu i, że ponad wszystko trzeba być szczerym i uczciwym. Obcowanie z profesjonalnymi aktorami było wielką przyjemnością i możliwością bezpośredniego poznania. Ekipa składająca się z wykształconych i doświadczonych ludzi pozwoliła zrozumieć jeszcze bardziej ich pracę. I co najważniejsze poznałam tam ludzi, z którymi można konie kraść i prywatnie.

Kiedy przy tym wszystkim dostawałam informacje zwrotną „jesteś dobra” czy „masz łeb 16 na 9” wiedziałam, że jestem w odpowiednim miejscu i utwierdziło mnie to w przekonaniu, że to właśnie chcę robić w życiu.

cinema-1241422_1280

Jaki będzie film i czy warto iść do kina? Ciągle słyszę te pytania. Bardzo dobry i „TAK” warto – to jedyna prawdziwa odpowiedź. Co więcej będzie to film, w który nie tylko ja, ale i każda osoba, której nazwisko przeczytacie w napisach końcowych włożyła swoje serce. Uwierzcie mi – byłam tam.

img_4346

To właśnie lubię w produkcji filmowej, że nieważne jak ciężko i trudno jest w trakcie, to nic nie jest w stanie zastąpić poczucia spełnienia oglądając efekt końcowy.

https://www.youtube.com/watch?v=gV6q9lwGj8M

pitbull-niebezpieczne-kobiety_26174725

4 160 Wyświetleń
Follow:

Łodzią po Wiśle 2016

Czas czytania: 7 minuty

Festiwale mają to do siebie, że pokazują, w którą stronę zmierza kino. Studenci Łódzkiej Filmówki po raz czternasty pokazali co im w duszach gra i jakie komunikaty przez swoją wrażliwość wysyłają do świata. To mój drugi festiwal filmów szkoły filmowej w Łodzi. Był dla mnie o tyle ważny, że spędziłam ten czas z A., z którą nie tylko rozumiem się bez słów, ale przy której dużo się uczę i świetnie się z nią bawię. Był ważny też dlatego, że etiuda operatorska Piotrka Żurawskiego była zakwalifikowana na festiwal, a do której dołożyłam palec. Zarówno Piotrek, jak i Ania są nie tylko świetnymi ludźmi, ale również genialnie wykonują swoją pracę. O Ani piszę dużo, bo uważam, że z dnia na dzień jest lepszym reżyserem pełnym wrażliwości i zrozumienia. Piotrek natomiast jest jednym z najlepszych operatorów jakich znam. Ma nie tylko oko, ale i niezwykłe wyczucie kadru oraz kompozycji. Kijanka w jego rękach to tylko kwestia czasu.

Całe wydarzenie trwało dwa dni i odbyło się w Kinie Iluzjon. W tym czasie można było oglądać etiudy studentów Łódzkiej Filmówki, podzielone na bloki oraz kategorie konkursowe. Bloków było pięć, a w nich etiudy fabularne, dokumentalne, operatorskie oraz animacje.


APOKOLIPSA FABULARNA

W tej kategorii można było oglądać siedem etiud zróżnicowanych gatunkowo. Konkurowały ze sobą różne sposoby przedstawienia własnej wizji świata studentów, a ja jako widz albo w nią uwierzyłam, albo nie. Festiwal wygrał film „Apokalipsa” w reżyserii Justyny Mytnik, który doceniam za walor artystyczny i zdjęcia, jednak przedstawiony w niej świat według mnie był daleki od rzeczywistości i nie wzbudził we mnie emocji, które pozostałyby do dziś.

Filmy, które zrobiły na mnie wrażenie, dały do myślenia i sprawiły, że starałam się na te kilka minut zrozumieć historię bohatera to dwa światy niezwykłych kobiet, których losy śledziłam z zaciekawieniem. Swoją drogą cieszę się, że młodzi twórcy mający wpływ na polską kinematografię wreszcie odnajdują w kobiecie bohatera ważnego, interesującego i pełnego sprzeczności.

„CIEPŁO-ZIMNO” reż. Marta Prus

FullSizeRender_1

Zrealizowany na jednym ujęciu prawie czterdziestominutowy obraz rzeczywistości dwóch kobiet, które dzieli wszystko, a łączy jedno: macierzyństwo. Pierwsza z nich, w tej roli Magdalena Berus jest młodą samotną matką, z noworodkiem, który zdaje się komplikować całe jej życie. Bowiem dziewczyna nie ma pieniędzy, przyjaciół i możliwości. Druga, w tej roli Katarzyna Wajda to bogata kobieta, której na pierwszy rzut oka niczego w życiu nie brakuje. Zadbana, ułożona, bogata. Okazuje się jednak, że jest w niej ogromna pustka spowodowana brakiem dziecka, którego nie może mieć. Losy kobiet splatają się w momencie, kiedy młodsza dziewczyna kradnie starszej torebkę. Według mnie pełna wrażliwości i emocji historia, która uświadamia nam, że nasze problemy są czasem rozwiązaniem dla innych.

„LOKATORKI” reż. Klara Kochańska

FullSizeRender_2

Ten film pozostał w mojej pamięci już po Warszawskim Festiwalu Filmowym. Nie wiedziałam, że Klara jest jeszcze studentką Łódzkiej Filmówki, dzięki czemu mogłam jeszcze raz z przyjemnością obejrzeć film. Historia Justyny – głównej bohaterki (Julia Kijowska) jest z jednej strony zabawna, a z drugiej dramatyczna. Młoda prawniczka dokonuje zakupu mieszkania na aukcji komorniczej. Ta decyzja ma za sobą prowadzić spokój i stabilizacje. Nieoczekiwanie okazuje się jednak, że z mieszkania nie wyprowadziły się poprzednie lokatorki – matka z niepełnosprawną córką. Mało tego według prawa Justyna nie może się ich pozbyć tak szybko jakby chciała. Od tej pory jej cierpliwość, ale i sumienie oraz kręgosłup moralny będą wystawiane na próbę. Lubię ten sposób opowiadania i napewno będę śledzić poczynania Klary w dalszych krokach kariery filmowej.


NAUKA DOKUMENTALNA

Dobry film dokumentalny to taki, który odzwierciedla rzeczywistość, ukazując ją w niebanalny sposób. Wielka szkoda, że „Bojownik” A. nie zakwalifikował się do konkursu, ale myślę, że nic straconego. W tym roku wszystkie obrazy dokumentalne mi się podobały, jedne mniej, drugie bardziej, jednak każdy z nich miał tą oryginalną prawdę. Bardzo cieszyłam się z werdyktu jury, które jednogłośnie nagrodę przyznało etiudzie pt. „Nauka” reż. Emi Buchwałd. Wrażliwość, sposób opowiadania, zdjęcia, montaż dosłownie wszystko zgrywało się w jedną spójną, ciekawą i zabawną całość.

„NAUKA” reż. Emi Buchwałd

FullSizeRender

Tego jak duży wpływ ma na nas edukacja nie trzeba nikomu tłumaczyć. Nie trzeba również nikomu przypominać jak wielkie znaczenie ma ona na nasze wychowanie w późniejszym dorosłym życiu. Jednak to jakimi będziemy rodzicami i w jaki sposób będziemy przekazywać wiedzę oraz czy nadążymy za edukacją i ciekawością naszych dzieci jest wielką zagadką. Rąbka tajemnicy uchyla Emi Buchwałd w swoim dokumencie pt. „Nauka”. Historia jest prosta i z życia wzięta, dzieci w podstawówce mają nauczyć się wiersza na pamięć. Jednak nie byle jakiego wiersza, bo tego z twórczości Juliana Tuwima pt. „Nauka”. Dzieci przy pomocy rodziców starają się zrozumieć interpretację wiersza. Okazuje się, że  to nie lada wyzwanie, zwłaszcza dla rodziców. Zabawny, zaskakujący i potrzebny obraz rzeczywistości naszych czasów.

„ŻELAZNE ALIBI” reż. Martin Rath

IMG_2974

Więzienie, a w nim oryginalna metoda resocjalizacji, polegająca na odegraniu między więźniami scenek opartych na własnych doświadczeniach. Osadzeni wyjątkowo poważnie podchodzący do tematu, ujawniają nam sytuacje ze swojego życia, często nie widząc w sobie problemu. Kilka różnych światów i sytuacji z życia więźniów, tak bardzo odbiegających od zachowań moralnie akceptowanych uświadamia im, że więzienie jest jednak miejscem, w którym muszą coś zrozumieć i coś zmienić w swoim życiu. Zabawna, oryginalna i pełna prawdy opowieść o tym, że nic nie dzieje się bez powodu.


ETIUDA OPERATORSKA

Tu pewnie nie umiałam być obiektywna, gdyż „Bracia” z pierwszoplanową rolą świni byli dla mnie jedynym faworytem. Dwie etiudy jednak zrobiły na mnie wrażenie, głównie ze względu na spójność zdjęć z opowiadaną historią.

„SYSTEM” reż. Jan Grobliński

IMG_2972

Piękne zdjęcia w komedii wbrew pozorom bardziej prawdziwej niż nam się wydaje. Historia trenera piłkarskiego, który swój zawód traktuje jako jedyny i najważniejszy element egzystencji. Jest trenerem klubu, który jest na szarym końcu tabeli, a on sam nie jest w stanie zrozumieć dlaczego mając wypracowany przez lata system nie odnosi sukcesów. Kiedy już wszystko wali się i nadziei na sukces brak, postanawia on po raz pierwszy od lat wprowadzić zmianę do swojego systemu. Doskonałe kadry opowiadają historię w sposób interesujący i zabawny.

„RAZEM/OSOBNO” reż. Kajetan Plis

IMG_2973

Krótka, bo trzyminutowa etiuda o samotności i walce o siebie. W opisie czytam, że obraz jest próbą interpretacji malarstwa Edwarda Hoppera i powiem wam, że coś w tym jest. Pełne wrażliwości i prawdy zdjęcia ukazujące dwójkę ludzi, którzy przez interpretację taneczną uświadamiają nam jak mimo bliskości i ogromnej chęci miłości dzieli ich mur, który na ironię sami stawiają. Wszystko to podsycone piękną muzyką, która klimatem dopowiada historię. Bardzo chciałabym częściej oglądać właśnie taką interpretację świata.


OLBRZYM ANIMACYJNY

Lubię tą kategorię, mimo, że o realizacji i produkcji wiem niewiele. Cenię jednak twórców, którzy poprzez grafikę, rysunek, malarstwo budują rzeczywistość, która wprowadzana w ruch żyje. Dla mnie żyły dwie etiudy.

„OLBRZYM” reż. Marcin Podolec

IMG_2971

Dzielimy się na ludzi, którym pewne wyzwania przychodzą łatwą, innym trudno. Każdy z nas ma własne doświadczenia i filtruje otoczenie oraz sytuacje przez samego siebie. „Olbrzym” to pełna empatii historia mężczyzny, który zmaga się  własnymi słabościami i pokonuje je, dla nikogo innego jak dla siebie. Bohater bierze udział w konkursie poetyckim i bez względu na to jakie zajmie miejsce, liczy się dla niego droga, którą przechodzi od przygotowań do wejścia na scenę, po wystąpienie, aż do zejścia i przemyślenia jak było. Zabawny, pełny ironii, ale i autentyczności film o małych wielkich krokach.

„WIÓRY” reż. Agata Mianowska

IMG_2970

To opowieść o tym jak mali jesteśmy, kiedy nas ktoś zostawia, bez względu na to, jak duzi jesteśmy dla otoczenia. Animacja pełna wrażliwości i prawdy. Opowiada o postawnym drwalu, który próbuje poradzić sobie z rozstaniem z ukochaną. Zachowuje się zupełnie tak jak każdy z nas. Najpierw się złości, później niszcząc zdjęcia miłości życia próbuje o niej zapomnieć, na końcu jednak płacze jak bóbr nad swoim losem. W momencie rozstania dokładnie tak jak my stara się wypełnić pustkę, jednak znów zostaje oszukany przez los i traci wszystko. Według mnie dopiero teraz wszystko się dla niego zaczyna.


ZA ROK

Mam nadzieję, że za rok będę miała okazję owocnie pracować przy etiudach i być jednym ze współtwórców obrazów filmowych już jako studentka.

1 181 Wyświetleń
Follow:

Scriptfiesta 2016 – kino nie jest dla dziewczynek.

Czas czytania: 5 minuty

To słowa, które padły od starszego mężczyzny na panelu na temat kobiet filmowców. Pech chciał, że nikt na sali nie podzielił zdania Pana. I mimo, że kino nadal jest zdominowane przez mężczyzn, zarówno jako bohaterów, jak i przy pracy w produkcji, wszystko to zmienia się w zawrotnym tempie. Dodatkowo mężczyźni powinni wreszcie zrozumieć słowa Maryl Streep: pechowo dla facetów z branży filmowej, kobiety również rodzą się z mózgiem.

Zrzut ekranu 2016-04-11 o 16.54.39

Zdjęcie z fanpage Scriptfiesty.

Byłam, usłyszałam, uwierzyłam.

Zrzut ekranu 2016-04-11 o 18.10.57

Są tacy ludzie, których słuchasz jak zahipnotyzowany. Od których czerpiesz jak gąbka. Którzy czujesz, że mają wpływ na Twoje życie. O Konradzie Aksinowiczu pisałam już w ramach warsztatów szkoły teledysków. Na scriptfieście miałam okazję spotkać go ponownie i tak samo jak rok temu pozostawił we mnie moc dobrej energii. Jeśli nadal nie wiesz jak i z kim. Jeśli nie wiesz gdzie i twierdzisz, że świat zdominowany jest przez znajomości. Jeśli marzysz o tym aby zrobić swój film, ale zupełnie nie wiesz jak się za to zabrać powinieneś przyjść na warsztaty prowadzone przez Konrada. On nigdy nie czekał, nigdy na nic nie liczył i nigdy się nie poddał. Nie skończył łódzkiej filmówki, nie dostał nic za darmo, nie znał wielkich nazwisk. A mimo to cały czas tworzy.

Zrzut ekranu 2016-04-11 o 18.12.53

Po pierwsze camtasia. To program o którym znów przypomniał. Program służący do nagrywania wszystkiego co znajduje się na pulpicie. Niezwykle przydatny przy tworzeniu wizualnej części scenariusza. Wizualna część scenariusza to taka, w której wykorzystujemy ujęcia z innych filmów aby pokazać swoją wizje. Komu bowiem w czasach zdominowanych przez obraz i wideo chciałoby się czytać studwudziesto stronnicowy scenariusz. Nikomu, dlatego Konrad nie piszę scenariusza w powszechnie znanej formie. Bazuje na filmach i obrazie. Po drugie pages. Czyli program dzięki, któremu zrobimy fascynujące i przejrzyste booklety, to jest nasze wizje oparte o grafiki. Booklet to nic innego jak produkt, który ma zachęcić producenta, aktorów i innych członków ekipy do współpracy. To miejsce, w którym pokazujemy jak chcemy aby wyglądał nasz film, jakie będą ujęcia, jakie kostiumy, jaką planujemy scenografie, kto chcemy aby zagrał. Wszystko w jednym miejscu – pięknie wydrukowane na papierze kredowym. Po trzecie deadline oraz przypominanie się ludziom. Konrad jest artystą, mam ogromną przyjemność znać go osobiście i ufam mu jeśli mówi, że należy z jednej strony być cierpliwym, a z drugiej walczyć o swoje. W końcu to on właśnie zrobił swój film fabularny. Taki jak chciał. „W spirali” to dla mnie genialny obraz ludzi, którymi jesteśmy. Problemów, z którymi musimy się zmagać. I rozwiązań na które nas nie stać.

W spirali plakat

Zdjęcie ze strony filmu „W spirali”.

Fajnie, że jesteś Konrad.


Wielcy na podwórku.

Zrzut ekranu 2016-04-11 o 18.14.31

Andrzej Saramonowicz to taki wielki człowiek przy którym nigdy nie poczujesz się mały. Wchodzi na scenę i swoim poczuciem humoru, ciepłem i profesjonalizmem trafia w sedno jak nikt. W dodatku jest szczery i skromny, przez co nie tworzy żadnych barier. Cytując wiersz Charlesa Bukowskiego pt. „Jak zostać wielkim pisarzem?” dał nam do zrozumienia, że nie ma złotych zasad czy uniwersalnych przesłań. Każdy ma własną drogę i własny sposób postrzegania świata. Każdy korzysta z własnego doświadczenia i każdy ma to po co wyciągnie rękę. W jego słowniku nie istnieje słowo zmęczenie. Pisze, kiedy chce a kiedy nie chce nie pisze. Proste. Pan Andrzej powiedział jeszcze coś istotnego. Szczęście. W zawodzie i w życiu potrzebne jest szczęście, ponieważ w katastrofach na morzu załoga, gdzie giną ludzie, oni mają zdrowie, ale nie mają szczęścia. Dlatego tak istotne jest w naszym życiu być w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie, a i tego można się nauczyć. Ten niezwykły artysta powiedział również, że przeczucie jest ważne i ważne jest, żeby się udało. Niby nic, a jednak zapada w pamięć.


 Kino to publiczność.

12936740_1025701594178888_1089912386958586982_n

Zdjęcie z fanpage Scriptfiesty.

Wielkim zdziwieniem na festiwalu był dla mnie Piotr Wereśniak. Scenarzysta, reżyser i producent filmów dla szerokiego widza w Polsce. Człowiek, który zrobił między innymi „Kilera”, „Zróbmy sobie wnuka” czy najnowszy film „7 rzeczy, których nie wiecie o facetach”. Nie moje kino i nie moje klimaty – pomyślałam. Jednak Pan Piotr nauczył mnie kilku istotnych rzeczy w kinie. Najważniejsze jest to, żeby wiedzieć poprzez swoją twórczość do kogo mówię, co mówię i jak mówię. To jest niby takie proste i pełne uniwersalnej prawdy zarówno w życiu jak i w kinie, jednak mimo wszystko rzadko się nad tym zastanawiamy. Pan Piotr nie robi filmów na festiwale, nie ma w planach ambitnego kina dla elit, nie chcę nikomu niczego udowadniać. Chce po prostu robić filmy dla ludzi. Ludzi, których kocha takimi jacy są, bez względu na to czy czytają książki czy nie. Ma to czego mam wrażenie, że wielu artystom we współczesnym kinie brakuje: szacunek do widza.


Daj się zaskoczyć.

732dc9cd-de3c-4678-a6ec-603b9be54c91

Zdjęcie ze strony Polskie Radio.

Wielkim objawieniem na festiwalu, był dla mnie wyświetlany w kinie elektronik Warszawskiej Szkoły Filmowej film Agnieszki Smoczyńskiej „Córki dancingu” z brawurową rolą Kingi Preis. Nie chciałam iść na ten film do kina, kiedy miał swoją dystrybucje ponieważ od razu uznałam, że to nie moje klimaty. Gatunek: musical, horror, w polskim kinie? No way. A jednak oczarował mnie. Piękne zdjęcia, cudowny klimat, niesamowite efekty, dobra reżyseria, świetne aktorstwo. Opinie po filmie były zróżnicowane, jednym się nie podobał inni byli zachwyceni. Ale zarówno jedni, jak i drudzy jednogłośnie mówili, że film jest jakby nie polski, co oznaczało, że był na bardzo wysokim poziomie zrealizowany. Brawo.


To był naprawdę świetnie spędzony czas. Mnóstwo nauki i nowych znajomości. Dziękuje ci Agnieszko Kruk-Inez za to, że wprowadzasz w życie wszystko o czym pomyślisz. I za to, ze dajesz z siebie tak dużo, nic nie oczekując w zamian.

Zrzut ekranu 2016-04-11 o 18.17.23

I dziękuje wszystkim moim ukochanym znajomym, z którymi mogła w trakcie i po festiwalu dzielić piękne chwilę. Dobrze was było zobaczyć, mam nadzieje, że to wstęp do widywania się regularnie.

1 667 Wyświetleń
Follow:

Jakie ryby, taki plan.

Czas czytania: 4 minuty

Nigdzie, tak jak na planie zdjęciowym nie poznaje się ludzi. Tam nie tylko walczy się ze swoimi słabościami, wadami i przeciwnościami losu, ale również z cudzymi. Tak ekstremalne zetknięcie się ludzi z różnymi bagażami doświadczeń powoduje często eksplozje emocji. Człowiek podczas każdej realizacji uczy się przede wszystkim pokory, umiejętności słuchania oraz metody porozumienia. Bo wyobraźcie sobie kilkanaście godzin spędzonych na zimnie, w deszczu, często w bardzo trudnych warunkach, z ludźmi, których po pierwsze nie znacie, a po drugie musicie w błyskawicznym czasie znaleźć nić porozumienia. Nigdzie też nie zaobserwujecie tak natychmiastowej chemii między ludźmi, która w warunkach planowych jest najważniejsza, bo to ona sprawia, że plan idzie do przodu, ludzie mają wspólny cel i nawet jeśli są przeciwności (a zawsze są), to w sekundzie pojawia się rozwiązanie. Nie ma bowiem czasu na kłótnie, upartość czy udowadnianie sobie kto ma racje, kiedy łączy nas: „Kochani, musimy to zrobić!”.

IMG_0290Fajne na planie jest również to, że dzięki tej chemii, która działa dobierasz sobie ludzi, z którymi w przyszłości chcesz współpracować i na których bez względu na okoliczności możesz liczyć. Kategoria wpisu to ludzie, a takim właśnie człowiekiem jest Radosław Mazur.


Ekipa z którą współpracowałam przez tydzień przy nagraniu sprawiła, że pracowało mi się komfortowo. Nie mogę jednak narazie zdradzać szczegółów, choć wpis pojawi się na pewno w odpowiednim czasie. Chcę tylko uchylić rąbka tajemnicy o pracy na planie. Tak wiec, operatorzy, chłopcy z Wrocławia byli genialni w swoim fachu. Nie tylko proponowali, ale błyskawicznie dopasowywali się do trudnych warunków i nagłych zwrotów akcji. Dodatkowo byli zgrani i każdy z nich wiedział jaki efekt chcemy uzyskać. To musi być jakaś intuicja planowa, że nagle ludzie rozumieją się bez słów, każdy wie co do niego należy, robiąc to najlepiej jak potrafi. Produkcja to osoby pełne pasji i zaangażowania oraz serca wkładanego w pracę. Mimo drobnych uchybień, które zawsze się zdarzają dali nam odczuć pełną opiekę i komfort na planie. Prowadząca okazała się słuchającą i pełną determinacji kobietą, która nawet w ekstremalnych warunkach daje radę i pokornie współpracuje z całą ekipą. Osobą, która mnie najbardziej wspierała na planie był właśnie Radek, z którym wcześniej już współpracowałam, lecz przy mniej wymagającym projekcie.IMG_0294

Radosław pokazał, że ma nie tylko genialny zmysł organizacyjny, ale i wyczucie miejsca oraz błyskawiczne dostosowanie się do sytuacji. Jego wyobraźnia i kreatywność pomogły zbudować mi format. W dodatku jest człowiekiem pokornym, pomocnym i pełnym zaangażowania. W ciągu tygodnia, naprawdę trudnych zdjęć nigdy mnie nie zawiódł i proponował rozwiązanie na każdy pojawiający się problem. Radosław ma jeszcze jedną zaletę, świetne poczucie humoru, które nieraz rozładowało napięcie na planie. Wspomnę jeszcze tylko o sile spokoju, cierpliwości i rzetelności oraz umiejętności bycia wielozadaniowym. Zawsze sobie powtarzałam, że właśnie takich ludzi chciałabym mieć przy sobie w pracy, tak podobnych do siebie, a jednocześnie tak różnych aby idealnie się uzupełniać.

IMG_0300

Z wielką łatwością przychodzi nam zawsze wytknięcie komuś błędów oraz pokazanie co robi źle. Jednak rzadziej mamy chęć i umiejętność chwalenia. A ja chcę, żeby wszyscy wiedzieli, kiedy mają okazje pracować z kimś naprawdę dobry. Z kimś na kogo mogą liczyć i kto ich nie zawiedzie.

To był naprawdę dobry plan.

IMG_0277

Zrzut ekranu 2015-10-24 o 20.24.57

IMG_0298

IMG_9582

IMG_9742

 

3 591 Wyświetleń
Follow:

Zrobiłam teledysk.

Czas czytania: 6 minuty

W czerwcu pracowaliśmy nad teledyskiem Marka Kaliszuka. Miałam przyjemność zajmowania się organizacją produkcji dzięki przyjaźni z Maciejem Michalskim – reżyserem, scenarzystą a prywatnie cudownym człowiekiem. Z Maćkiem bowiem rozumiemy się bez słów, a współpraca jest nie tylko fajną zabawą, ale i świetnym doświadczeniem. O Maćku więcej jeszcze przeczytacie, natomiast wracając do pracy, teledysk dla Marka był wyzwaniem w każdym tego słowa znaczeniu.


Trochę o Marku prywatnie.

Zrzut ekranu 2015-07-05 o 15.16.41

Zdjęcie pochodzi ze strony Marka Kaliszuka www.marekkaliszuk.pl

Przystojny, szarmancki, utalentowany. Tyle wiemy z pierwszych stron gazet i z telewizji. Często jednak zdarza się, że nasza konfrontacja z gwiazdą tego formatu rozczarowuje. Okazuje się, że człowiek, którego darzyliśmy sympatią wcale nie jest taki, jakiego go sobie wyobrażaliśmy. Z Markiem było zupełnie inaczej. To, że jest on utalentowany mogliśmy obserwować w programie „Twoja twarz brzmi znajomo” gdzie wcielał się w różnych artystów. Marek gra również w teatrze, serialach, teledyskach i na dużym ekranie. W rzeczywistości Marek okazuje się być dokładnie taki, jak możecie sobie go wyobrażać. Dodatkowo jest bardzo dobrze wychowany, uprzejmy, miły i całkowicie bezkonfliktowy. Na planie mieliśmy mnóstwo mniejszych lub większych problemów, które nie były dla niego żadną przeszkodą.  Marka ponadto wyróżnia jeszcze jedna rzecz: zdecydowanie wie czego chcę i nie spocznie dopóki tego nie osiągnie. Ma w sobie mnóstwo pozytywnej energii i daleko mu do narzekania na cokolwiek. Z całą stanowczością mogę stwierdzić, że Marek nie jest celebrytą, ale artystą. A przede wszystkim dobrym człowiekiem.


Produkcja teledysku.

IMG_4074_Fotor

Jak już wspominałam teledysk był wyzwaniem. Nie dlatego, że robiliśmy coś po raz pierwszy, ale dlatego, że po drodze spotykały nas nieoczekiwane zwroty akcji, na które zdecydowanie nie byliśmy przygotowani. Realizowaliśmy wizję reżysera Maćka Michalskiego oraz samego Marka. Jeżeli chodzi o trudności, nie było ich wiele, zwłaszcza, że dzięki życzliwym ludziom udało się dopiąć wszystko na ostatni guzik. Szczególnymi „rekwizytami” były ptaki zeberki i kij golfowy, co dzięki ukochanym znajomym udało się załatwić ekspresowo. Sprzęt na którym pracowaliśmy to kamera SONY F5, którą mieliśmy dzięki niezawodnej firmie FASTMEDIA. Oświetlenie dostaliśmy od firmy FILM ILUMINATION, dzięki Jankowi Kaweckiemu. Marek zorganizował studio SKANDAL, w którym pracują niezwykle pomocni i profesjonalni ludzie, co tworzyło przede wszystkim przyjazne warunki pracy. W teledysku wystąpili profesjonalni i ogromnie utalentowani tancerze, z którymi Marek miał już przyjemność współpracować. Choreografię ułożyła niesamowita Aga Boruta. Kiedy, zobaczyłam ich układ na żywo, myślę, że nie tylko ja byłam pod wrażeniem. Przy montażu oraz na planie pomagał nam sprawdzony i genialny Przemek Partyka, który był ogromnie zaangażowany w pracę, a w dodatku robił wszystko z uśmiechem i dodawał energii, kiedy tylko spadała. Zdjęcia możecie podziwiać dzięki bardzo utalentowanemu Tomkowi Wierzbickiemu. Za scenografię odpowiedzialny był niezwykle wrażliwy na piękno i estetykę Konrad Zduniak. Pomagał w każdy możliwy sposób sprawdzony Maciek Kwiatkowski. Opieką artystyczną kierowała przyjaciółka Marka Izabela Lizewska, która dbała o każdy szczegół. Makijaż wykonały Patrycja Sierzputowska oraz Aneta Nowacka. Nadzór nad kostiumami w teledysku sprawowali Katarzyna Kwiecień, Barbara Kwiecień oraz Pako Lorente Polska ,Rafał Chrapkowicz, Ermando Emilio. Fryzury stworzyła Barbarius – Natalia Nestii Skorupka. Pyszne jedzenie mieliśmy dzięki kochanej Pani Marzence Derkowskiej, którą polecam z cateringiem na wszystkie plany.

IMG_4047_Fotor

Wszystko właściwie układało się idealnie. Do czasu. W trakcie realizacji drugiej partii zdjęć Markowi wypadł dysk, jeżeli ktoś z was kiedyś tego doświadczył to wie, że człowiek nie jest w stanie właściwie się ruszyć. Marek jednak mimo ogromnego bólu zrealizował do końca wszystkie zamierzone wizje. I w efekcie końcowym wszystko się udało.

IMG_4026_Fotor

Tak przy współpracy i zaangażowaniu tych wszystkich osób zrobiliśmy zdjęcia do teledysku. I wszystko byłoby pięknie, gdyby nie fakt, że kilka dni później okazało się, że materiał przez nas nagrany w drugiej części dnia przestał działać. Taka sytuacja zdarzyła mi się (właściwie nam) pierwszy raz. Pliki nie otwierały się w żadnym programie, a finalnie okazało się, że są uszkodzone. Pamiętam jak się o tym dowiedziałam to serce zaczęło mi szybciej bić i wstrzymałam oddech. Bo cóż robić? Powtarzać zdjęcia, które kosztowały kilkanaście tysięcy czy po prostu zapaść się pod ziemię? Nie ma jednak sytuacji bez wyjścia. Trzeba było wziąć głęboki oddech i znaleźć rozwiązanie. Na szczęście praca z tak wspaniałymi ludźmi pozwoliła na zupełnie nie odczuwalną powtórkę zdjęć. Do tematu świetnie również podeszła firma FILM ILUMINATION, która z pełnym zrozumieniem jeszcze raz wypożyczyła nam światło.

IMG_4124_Fotor

Sam Marek podszedł do tematu spokojnie i ugodowo, bez względu na swoje zajętości czy stan zdrowotny. I to właściwie przede wszystkim dzięki niemu pracowało się w pełni komfortowo i bez niepotrzebnego stresu. A przecież mógłby właściwie powiedzieć: „Sorry mam to gdzieś, chcę mieć teledysk!” to jednak nie byłoby w jego stylu. Życzę sobie i innym współpracy z takimi ludźmi. Bo pomimo pomyłek w papierach, nieoczekiwanych problemów zdrowotnych i zawodności sprzętu technicznego Marek nigdy nie dał nam odczuć, że coś go przerasta lub jest jakimkolwiek problemem. Wbrew przeciwnie dał nam do zrozumienia, że to nie były problemy, ale wyzwania.

Zrzut ekranu 2015-07-04 o 18.14.08

W efekcie końcowym okazało się, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, gdyż powtórzone zdjęcia wprowadziły oryginalne zmiany.


Premiera.

Nadszedł wreszcie ten moment, kiedy zakończył się etap postprodukcji. Montażem zajmował się Maciej Michalski, który z poszczególnych ujęć stworzył jedną spójną całość. Za to również go podziwiam, dlatego, że Maciek najpierw w głowie ma pomysł, o którym potrafi opowiedzieć we wszystkich szczegółach, następnie wie dokładnie gdzie i jak chcę zrobić zdjęcia, a finalnie potrafi to wszystko skleić w całość, opowiadając tym samym historię.

[masterslider id=”7″]

Zdjęcia pochodzą z facebooka studia Skandal , zrobione przez Dariusza Bresa www.dariuszbres.pl

Marek postanowił zorganizować bardzo wystawną premierę teledysku, na którą zaprosił swoich przyjaciół oraz twórców teledysku. Premiera odbyła się w studiu SKANDAL, którego właścicielem jest przemiły i świetnie zorganizowany Robert Wilk. Jak to na premierze był czerwony dywan, paparazzi oraz gwiazdy. Imprezę w brawurowym stylu poprowadziła Katarzyna Skrzynecka, gościem specjalnym był DJ Adamus. Studio było całe wypełnione kolorowymi sukienkami i dopasowanymi garniturami. Bez wątpienia był to dzień Marka, początek jego solowej kariery muzycznej i miejmy nadzieje wejście utworu do rozgłośni radiowych. Zdaniem przewodnim podczas premiery było „I won’t stop” i jestem przekonana, że Marek na pewno się nie zatrzyma.

[masterslider id=”8″]
Zdjęcia pochodzą z facebooka studia Skandal , zrobione przez Dariusza Bresa www.dariuszbres.pl

Cóż, fajnie jest pracować z fajnymi ludźmi, w fajnych okolicznościach, i nawet wtedy, kiedy wszystko się wali warto zobaczyć jak jedni drugich ciągną w górę i powstaje coś, co nie przeminie. A oto efekt:

16 868 Wyświetleń
Follow: