SZKOŁA TELEDYSKÓW #3

Czas czytania: 3 minuty

„Nie bądź najlepszym fotografem. Bądź najlepszym fotografem czerwonego ferrari“ – Konrad Aksinowicz

Po trzech godzinach warsztatów z Inez byliśmy pełni energii. To tak, jakby ktoś wstrzyknął nam dawkę narkotyku, po którym chcę się żyć, tworzyć i zmieniać świat. Zmiana świata musiała jednak poczekać, ponieważ najpierw dobrze byłoby się lepiej poznać. W końcu jakim trzeba być głupcem myśląc, że zrobimy to w pojedynkę.


II dzień warsztatów

14348881016_d8cfc543e7_bJak to jest, że spotyka się ludzi, których pragnie się poznać. Jak to jest, że ci ludzie mówią tobie: „Stary jak będziesz czegoś potrzebował, to jestem.“ mimo, że robią wielkie rzeczy i mają tak mało czasu. To tak po prostu jest. Im więcej poznaje ambitnych, mądrych, realizujących swoje cele ludzi, tym bardziej się przekonuje, że są cholernie skromni i niewyobrażalnie chętni do pomocy.

Konrad Aksinowicz. Twórczość tutaj: www.konradaksinowicz.com . Człowiek, który w pierwszych zdaniach mówi, że trzeba wiedzieć kim się jest, do czego się dąży i dlaczego (wprawdzie już to gdzieś słyszałam, ale jeśli potwierdza się to, z kolejnej strony to musi być prawda) – tak czy siak, już wiem, że to będzie jeden z tych lepszych dni.


Idźcie i kręćcie!

paper_plane_free_photo-690x457

Oprócz gigantycznej lekcji motywacji Konrad nauczył nas zadawać pytania i szukać odpowiedzi. Powiedział, że oglądanie i analizowanie twórczości Kubricka jest najlepszą nauką robienia filmów. Pokazał jak ważna (często ratująca tyłek) w filmie jest muzyka i montaż. Dowiedzieliśmy się jak wygląda videotreatment i jak łatwo można go zrobić w pages. Jak ważna jest wyobraźnia przestrzenna. Co więcej pokazywał jak dobrze zrobione zdjęcia pasują do każdej muzyki. I jak ważne jest archiwizowanie własnych materiałów. To było niesamowite! Mówił również o jednej rzeczy. Jednej na której skupimy całą swoją uwagę i robiąc ją, popełniają błędy, szukając dochodzimy do perfekcji. Uspokoił również, abyśmy nie bali się aż tak prawa autorskiego. Przekonywał abyśmy robili jak najwięcej mashapów. Dowiedziałam się, co to previs i camtasia. I w końcu, w ramach żartu oczywiście, że kino niezależne, to takie gdzie nie zależy nam na widzu.

A ponad wszystko przekonywał nas, że trzeba poszukać w sobie. Tematu, inspiracji, pasji, radości i smutku. Bo im więcej o sobie wiemy, tym lepsze są nasze filmy. Każdy z nas jest inny. Idziemy tą samą ulicą. Ja widzę niebo, ptaki, koniuszki drzew. Ty widzisz jadące samochody, śpieszących się ludzi i sklepy. A on widzi chodnik, śmieci i buty. Jedno miejsce a już trzy interpretacje. Widzimy zawsze tylko to, co chcemy.

I wiecie co? Zadaniem domowym było nakręcić krótki film telefonem, dokładnie tego dnia, kiedy wracaliśmy z warsztatów. To moje:

https://youtu.be/gEqLJ6nbsb4

Konrad jest jedną z tych osób, które napędzają do działania. Osób, które mówią: „Nie potrzebujesz drogiego sprzętu, wyjdź na ulicę i zacznij”. Osób, które nie boją się zadawać pytań i szukać odpowiedzi. Cóż, mam cholerne szczęście, że takie właśnie osoby spotykam na swojej drodze.

Ponadto Konrad Aksinowicz jest w trakcie realizacji filmu pt. „W spirali”, który dużo namiesza w polskim kinie. Śledźcie, obserwujcie i kibicujcie 🙂

3 351 Wyświetleń
Follow:

Szkoła teledysków #2

Czas czytania: 4 minuty

„„Nie mam talentu“ – takie określenie nie istnieje” – Agnieszka Kruk Inez

Po spotkaniu z Anią, wszyscy byliśmy podekscytowani. Nie zdając sobie sprawy, że to dopiero początek. Jeszcze się poznajemy, „obwąchujemy”, nadal nie wiemy o co chodzi. Zaczynamy jednak rozumieć, że wiedza i doświadczenie, które tu zdobędziemy to coś więcej niż się spodziewaliśmy.


I DZIEŃ WARSZTATÓW CD

Kolejne spotkanie nosiło tytuł: „Jak napisać scenariusz?“ prowadzone przez Agnieszkę Kruk Inez. Banalnie pomyślałam czego nowego mogę dowiedzieć się o pisaniu scenariusza, kiedy przeczytałam dwie książki temu poświęcone, aktywnie uczestniczyłam w zajęciach Barbary Treli na studiach i korzystam z celtixa. Tak więc na zajęciach dowiedziałam się, że nic nie wiem. Ostatnio im więcej poznaje, tym bardziej jestem świadoma, że nic nie wiem.

Musicie wiedzieć, że Agnieszka Kruk to mistrz. W każdym tego słowa znaczeniu. Przez trzy godziny przekazała nam kluczową i konkretną wiedzę na temat pisania scenariusza. Pokazała triki i zabiegi, które pozwalają zmobilizować się oraz zdyscyplinować zdekoncentrowany mózg.

Dowiedziałam się również, że książki, które mam na półce, na temat pisania scenariusza są dobre, ale brakuje im świeżości. Agnieszka poleciła jedną, według niej najlepszą, a ja jej wierzę.

okladka636-600x600

Zakupiłam. Chętnie zrecenzuje po przeczytaniu.


Zaczęliśmy od zebrania najważniejszych punktów, które określają scenariusz.

  1. Gatunek w jakim się poruszamy, tworząc historię. To ważne, abyśmy wiedzieli czy zamierzamy zrobić komedię, dramat czy kryminał. Powinniśmy również zdobyć wiedzę na temat gatunku, w którym chcemy tworzyć. Obejrzeć filmy i prześledzić twórców. Wiedzieć jaki jest cel, i czego widzowie będą oczekiwać oglądając nasz film.
  2. Właściwe emocje widza. Film robimy zawsze dla widza, nigdy dla siebie. Dlatego tak ważne jest, aby tworząc komedię mieć na uwadze to, że widz będzie chciał się śmiać. Kiedy zdecydujemy się na horror, widz będzie chciał się bać. Powinniśmy widza szanować i dać mu te emocje, których się spodziewa.
  3. Historia powinna być osadzona w realiach, które stworzymy i w których poruszać się będą bohaterowie. Scenografia, kostiumy, postacie powinny być zgodne ze światem, który tworzymy. W tej kategorii niezwykle ważny jest dobry research. Kiedy zdecydujemy się tworzyć film o korporacjach, powinniśmy wiedzieć jak zachowują się ludzie w biurach. Jak wygląda ich praca, przerwa, w co się ubierają. Im więcej wiemy tym lepiej.
  4. Niezwykłość. To po prostu odpowiedź na pytanie: „Co odróżnia mój projekt od innych?”

14164315519_d78b0f50e8_bKolejnym elementem warsztatów były ćwiczenia, które przygotowała dla nas Agnieszka. Pierwszym było stworzenie LOGLINE, czyli jednego zdania opisującego film, od początku do końca. Żeby było trudniej, a jak się później okazało łatwiej, mieliśmy na to jedną minutę. To było naprawdę trudne.

Mój logline (One minute): „Trójka bohaterów: ślepy, głuchy i niemowa, spotykają się, żeby zrobić film. Film staje się przebojem.”

W ciągu minuty może umrzeć człowiek. W ciągu minuty może powstać człowiek. A ja myślałam tylko tym, aby stworzyć niezwykle oryginalny pomysł. Taki, którego jeszcze nie było. I to się okazało błędem. Jak mówi Quentin Tarantino: „W kinie było już wszystko“. Inez dodaje: „Korzystajcie z innych twórców, róbcie lepsze wersje cudzych pomysłów“. Pierwszy raz usłyszałam również o 36 sytuacjach dramaturgicznych Poltiego. Tutaj macie wszystkie informacje na ten temat LINK: http://www.wcatyweb.org/library/documents/comics/poltis36.pdf

Siła dobrego scenariusza tkwi również w prostocie, bez zbędnych udziwnień i kombinowania. Ostatnio mam wrażenie, że sami sobie komplikujemy życie, bowiem okazuje się, że wszystko co dobre tkwi w prostocie.


BOHATER

Następnym zadaniem, było stworzenie bohatera i „rozłożenie” go na czynniki pierwsze. Wszystko opierało się na zadawaniu pytań. Pytań, na które sami musimy znać odpowiedź. Po pierwsze co sprawia, że postać jest ciekawa? Po drugie jakie ma cechy? I po trzecie jaki ma cel? – do czego dąży i dlaczego? Wypisaliśmy również cechy bohatera i dostaliśmy zadanie na przyszłość. Jeśli bohater, którego stworzymy nie będzie miał żadnej z tych cech, powinniśmy wymyślić innego bohatera.

IMG_2957_Fotor

KONFLIKT

W filmie najważniejszy jest konflikt, który odbywa się między kimś a kimś. Inez pokazała nam trzy rodzaje konfliktów. Dobrze aby scenariusz miał kilka konfliktów. Im więcej, tym lepiej. Oczywiście bez przesady.

  • Konflikt GLOBALNY – bohater vs cały świat
  • Konflikt LOKALNY – bohater vs człowiek
  • Konflikt WEWNĘTRZNY – bohater vs dylemat moralny

TRZY AKTY

Każdy zna, chociażby z zajęć w podstawówce. Jednak nigdy nie widziałam, tak dobrze rozpisanej historii, na podstawie trzech aktów, w dodatku na jednej osi.

IMG_2965_Fotor

Co jest ważne?

  • Istotne postacie pojawiają się na początku filmu.
  • Współczucie zawsze skleja widza z postacią.
  • Pierwszy punkt zwrotny zawiera znaczące „ale“ oraz bierze się z zakłócenia, i wprowadza bohatera w nowy świat. Powinien dodatkowo generować dużo komplikacji.
  • Ostateczne pytanie dramaturgiczne to: „czy się uda?“.
  • Drugi punkt zwrotny to zły moment dla bohatera w historii oraz podjęcie decyzji o działaniu.
  • I na koniec kulminacja, która odpowiada na pytanie zadane w pierwszym punkcie zwrotnym.

[tabs][/tabs]

Co dała mi Agnieszka Kruk Inez? Siłę i motywacje. Uświadomiła, że każdy ma talent, a wszystko i tak zdobywa się ciężką pracą nad sobą.

Może macie jakieś inne dobre rady, dotyczące pisania scenariusza? Podrzućcie chętnie się zastosuje 🙂

1 847 Wyświetleń
Follow:

Kierownik produkcji – czyli najgorzej?

Czas czytania: 3 minuty

Czyżby?

Zgorzkniałe, wredne baby, których nikt nie lubi. Oto najlepsze kierowniczki produkcji. Witam w świecie stereotypów. Myślałam, że mnie one nie dotyczą, ale widzę, że będę musiała je po prostu obalać swoją pracą. To dziwne, że w żadnej z realizacji, nigdy nie spotkałam takich kierowniczek i producentów. Wprawdzie nie zrobiłam jeszcze nic wielkiego, ale pragnę wierzyć, że są dwie prawdy.


Pierwsza prawda to ta, którą słyszę jak poznaje ludzi w branży. „O, jesteś kierowniczką produkcji, więc pewnie jesteś ostra babka“, „Kierowniczka produkcji – stara, zgorzkniała, bogata – wszystkim życzę, żeby zostały starymi pannami“, „Kierownik produkcji, to ten co zawsze się czepia, na nic nie ma pieniędzy w filmie, w nic nie chce inwestować tylko się nachapać, a, poza tym nigdy nie rozumie wizji artystycznej.“ Dobrze, to ja poproszę o nazwiska tych ludzi, aby nigdy z nimi nie pracować. Dlatego, że mnie uczono, że kierownik produkcji to musi być jednocześnie psychologiem, przedsiębiorcą, a ponad wszystko człowiekiem. Jak, inaczej wyobrazić sobie pracę z tak różnymi ludźmi, z których składa się ekipa filmowa? Jak, inaczej umiejętnie rozwiązywać konflikty, żeby wszystko szło zgodnie z planem? Jak, inaczej być profesjonalistą i perfekcjonistą w swojej pracy?

money-256312_1280

A druga prawda to moje doświadczenie. Poznałam w swoim życiu kilku kierowników produkcji i producentów. I rzeczywiście nie ma jednego schematu. Pierwszy raz nacięłam się wraz z ekipą na producenta, któremu zależało na taniej sile roboczej, a celem nadrzędnym było oszukanie wszystkich wokół. Ale czy w życiu tak nie ma? Czy nie ma zrzędliwych i wrednych lekarzy? Zadufanych w sobie, pozbawionych współczucia adwokatów? Niemiłych i złośliwych sprzedawców? Ludzie trochę zrozumienia i spojrzenia ciut dalej. Zaraz potem poznałam cudowne dziewczyny Małgorzate Zacharko i Magdę Jakubowską, które są przeciwieństwem wszystkich złych epitetów na temat producenta czy kierownika produkcji. Przede wszystkim lubią swoją pracę, szanują ludzi i zawsze znajdują rozwiązanie. Do tego są zawsze uśmiechnięte i chętne do pomocy, przez co tworzą genialny team, który realizuje cele firmy Film Art Production. Bardzo dobrym, świetnie zorganizowanym i niezwykle empatycznym człowiekiem jest również Janek Kaweckim (kierownik produkcji), z którym miałam okazję współpracować kilka razy. Najlepszym w swoim fachu, genialnym organizacyjnie i bardzo pomocnym jest Paweł Ngo z firmy Film Busters, z którą współpracuje. Dla niego nie ma problemów, są rozwiązania, bez względu na to czy ma na coś wpływ czy nie. Realizuje od kilku lat swoją misję, codziennie pełny optymizmu i wiary w ludzi. Następny, z którym współpracowałam to Marek Hucz, który nawet jak go nie ma, to jest i wszystko jest dopięte na ostatni guzik. A, jeśli coś się wysypie, to bierze, za to pełną odpowiedzialność, nie obwiniając ludzi wokół. Ewelina Krawczyk, która w zawodzie stawia pierwsze kroki, a już wszyscy chcą z nią współpracować, bo daje tyle ciepła i energii, że kilkunastogodzinny plan staje się świetną zabawą. Karolina Galicka, przy, której nie sposób się nie uśmiechać. Oprócz świetnej organizacji można liczyć na pomoc z każdej strony. I niedawno poznana Asia Dzyr, która pędzi do realizacji swoich marzeń, świetnie wszystko organizuje, a przy okazji jest bardzo uczynna i pomocna.

entrepreneur-593362_1280


Każdy ma jakieś wady, a zawód ten nie należy do najłatwiejszych. Towarzyszący mu ciągły stres, brak stabilizacji, ryzyko czy wszystko się uda i ciągła potrzeba szybkiego kreatywnego myślenia sprawiają, że niekiedy mówimy: „Dość! Ja wysiadam“. Ale Ci, którzy czerpią z tego nie tylko pieniądze, ale i przyjemność długo bez tej wciąż pędzącej machiny nie wytrzymają.

Ja wiem, że mało jeszcze wiem, spędziłam dopiero rok w pracy przy produkcji. Ale pytam się zatem, gdzie te potwory? Te zgorzkniałe stare panny wyżywające się na reszcie ekipy? Gdzie Ci bogaci faceci, których celem jest oszukiwać ludzi? Dajcie znać jak wiecie!

3 512 Wyświetleń
Follow:

Body/Ciało reż. Małgośka Szumowska

Czas czytania: 6 minuty

Bądźcie wyrozumiali to moja pierwsza publiczna recenzja w życiu. Nie wiem jak robią to profesjonaliści, ale ja przygotowując się do niej obejrzałam ten film trzy razy. Pierwszy raz zupełnie oddając się historii, szukając wrażliwości, i z całkowitym zaangażowaniem w fabułę. Drugi raz patrzyłam na film od strony technicznej, skupiając się na ustawieniach kamery, skomponowanej muzyce, strojach i scenografii. Trzeci raz „poświęciłam“ tylko na montaż. Po tym filmowym maratonie, skupiłam się na poszukiwaniu wywiadów z twórcami. Przy okazji tego filmu udało mi się zadać również parę pytań osobiście reżyserce.


Zrzut ekranu 2015-04-27 o 16.30.33

„33 sceny z życia” mnie poruszyły, „Sponsoring” nie przekonał, a „W imię” zrobiło na mnie wrażenie. Z ciekawością przyglądam się twórczości Małgorzaty Szumowskiej i nie ukrywam, że z niecierpliwością czekałam na jej nowy film. Mówi się o niej, że jest reżyserką „nowego pokolenia”, że podąża za trendami, że podchwytuje tematy, o których jest głośno w mediach, a jednak na co dzień wydaje się jakby nas nie dotyczyły. Jaka jest ona sama? Niezwykle ciepła, a jednocześnie zdecydowana, myślę, że jest babką, która twardo stąpa po ziemi i w niecodzienny sposób pokazuje problemy, które nas otaczają. „Body/Ciało” pierwszy raz obejrzałam jednak, nie w kinie na premierze ale na festiwalu Łódzkiej Filmówki „Łodzią po Wiśle” w Warszawskim kinie Iluzjon. Wiedziałam bowiem, że po pokazie jest spotkanie z reżyserką, a nie ma nic lepszego niż porozmawiać o filmie z twórcą i dowiedzieć się informacji z pierwszej ręki.

Film Małgośki Szumowskiej pt. „Body/Ciało“ opowiada historię wyrachowanego i zimnego prokuratora (Janusz Gajos) oraz jego córki Olgi cierpiącej na anoreksję (Justyna Suwała). Obydwoje próbują na swój własny sposób poradzić sobie ze śmiercią matki. Olga uciekając się w chorobę, a jej ojciec oddając się całkowicie pracy. Mimo, iż córka swoim zachowaniem cały czas próbuje zwrócić na siebie uwagę ojca, ten pozostaje zupełnie obojętny w obliczu choroby, która wyniszcza dziewczynę. W swojej pracy jest także niewzruszony, nawet w momencie, kiedy pojawia się na oględzinach zwłok zmasakrowanego noworodka. Choroba Olgi wymyka się jednak spod kontroli i dziewczyna trafia do szpitala. Tam poznajemy dziwną terapeutkę Annę (Maja Ostaszewska), która poprzez swoje metody wprowadza nas w świat chorych na anoreksję dziewczyn. Reżyserska wprowadza nas również w życie terapeutki, która okazuję się kobietą-medium, dzięki której zmarli kontaktują się z żywymi. Pewnego dnia Anna oznajmia prokuratorowi i jego córce, że jest w kontakcie z ich bliską zmarłą , a ta chcę przekazać im informację z zaświatów. O ile dziewczyna wierzy Annie i jest przekonana co do jej paranormalnych zdolności, o tyle twardo stąpający po ziemi ojciec uważa ją za pozbawioną zmysłów wariatkę. Okazuje się jednak, że terapeutka zna wiele ich rodzinnych sekretów, przez co obydwoje decydują się na seans terapeutki w celu kontaktu ze zmarłą.


W obiektywie

0becddf46f83d7bffbdd1ef9332a18df,640,0,0,0

Za zdjęcia w filmie odpowiedzialny był Michał Englert, który dodatkowo współpracował z Szumowską przy tworzeniu scenariusza. Teoretycznie wiemy, czego można się po nim spodziewać. Laureat wielu nagród, autor zdjęć do takich filmów jak „Nieulotne” czy „Wszystko co kocham” w reżyserii Jacek Borcucha. Kadry były proste, a w swej prostocie genialne. Ujęcia były raczej statyczne, czasem można było zaobserwować jazdy. To jednak sprawiło, że nic nie odciągało naszej uwagi. Dodatkowo muszę wspomnieć o dbałości o każdy szczegół jeśli chodzi o wypełnienie kadru. Współgrały ze sobą intensywność kolorów scenografii, jak i kostiumów, a nawet charakteryzacji. Dużą rolę w filmie odgrywało światło, które uwydatniało kadry, dopełniało je, a wiele razy „malowało” historię. Zimne, niebieskie towarzyszyło nam zazwyczaj w scenach szpitalnych, a ciepłe i miękkie w sytuacjach dziejących się w mieszkaniu rodzinnym.


Na montażu

z17253018P,Kadr-z-filmu--Body-Cialo-Montażem filmu zajął się Jacek Drosio, wieloletni przyjaciel Małgośki Szumowskiej. Od niej dowiedziałam się, że właściwie jest artystą samodzielnym, że ma własną wizję, że ona jako reżyserska nie jest cały czas obecna na montażu. Ponadto ufa mu w stu procentach, nadają na tych samych falach i często rozumieją się bez słów. To prawdziwy dar, trafić na kogoś takiego i zbudować taki team ludzi rozumiejących się, lubiących i pracujących na jeden efekt. W montażu nie ma żadnych specjalnych efektów, udziwnień czy skomplikowanych przejść. Mam wrażenie, że takie zabiegi zepsułyby odbiór i wprowadziły niepotrzebny zamęt i skomplikowanie. Proste przejścia opowiadają historię, wprowadzają w świat bohaterów, są zrozumiałe i czytelne. Małgośka opowiadała również, że wszystko okazywało się na montażu, dlatego trzeba było robić odpowiednie dokrętki, mimo, że jak mówiła Jacek Drosio rzadko zagląda do scenariusza.


Czemu „Body/Ciało”?

Zrzut ekranu 2015-04-27 o 16.30.03

Dlatego, że jest to opowieść o ciele, o naszych relacjach i stosunku do ciała. O naszym zewnętrznym wyglądzie i chowanym wnętrzu. O ciele młodym, nie potrafiącym sobie poradzić i na zewnątrz pokazującym problemy. I o ciele starym, pokrytym zmarszczkami i nie ujawniającym prawdy. Jak również o ciele, które odeszło, a jednocześnie szuka kontaktu. Dla mnie „Body/Ciało” to film z dystansem, zabarwiony inteligentnym humorem. Historia prosta, ale i pozostawiająca pytania. Bo jak bardzo musimy się od siebie oddalić aby odnaleźć siebie? Co jest najważniejsze i jak radzić sobie ze stratą? Co wyraża nasze ciało i co po nim zostanie po śmierci?

[tabs][/tabs]

Z pierwszej ręki

IMG_3288

Rozmowę z reżyserką po projekcji filmu prowadziła dziewczyna, która jest na drugim roku reżyserii w Łódzkiej Filmówce i nie ulega wątpliwości, że dużo się jeszcze musi nauczyć. Zachowywała się arogancko, zadawała idiotyczne pytania, odnosiliśmy wrażenie na widowni, że chciałaby abyśmy przyszli tu dla niej. Ale przede wszystkim jej CIAŁO mówiło samo za siebie, bowiem pokładała się na krześle, kiwała i wykazywała brak szacunku. Trochę to smutne, że spośród „wybranych” studentów szkoły filmowej, wybrano właśnie ją. Jednak postanowiłam nie zwracać na to uwagi i przejęłam pałeczkę, dlatego, że chciałam z tego spotkania wynieść najwięcej dla siebie. Zapytałam Małgośkę Szumowską przede wszystkim o to jak przygotowuje się i ile trwa dokumentacja. Dowiedziałam się, że już w trakcie pisania scenariusza reżyserka odwiedzała miejsca leczenia choroby anoreksji, wtedy już wiedziała, że szuka również lokacji do filmu. Spędziła godziny i dni na ustaleniach i rozmowach. Kolejnym moim pytaniem był scenariusz, w jaki sposób piszą go razem z Michałem Englertem? Okazało się, że piszą go zazwyczaj online, wrzucają na dropboxa i każde z nich dopisuje kolejną część czy dialogi. Pytałam również o ekipę filmową, w jaki sposób dobiera współpracowników. Oczywiście Ci, z którymi pracuje od lat i świetnie się rozumie to jasne, ale resztę ekipy. Szumowska powiedziała, że bywa różnie, z najbliższymi pracuje od lat, ale reszta ekipy to często przy każdym filmie różni ludzie. Zasugerowała również, że każdy może z nią pracować, o ile tylko chce, jest zawzięty i wykonuje swoją pracę dobrze. Pojawiło się również pytanie o obsadę, aktorów, czy planowała właśnie ich, czy to był przypadek. Na obsadę głównych ról była zdecydowana od dawna, jeśli jednak chodzi o pozostałe rolę oraz epizodystów, wyznała, że najbardziej lubi pracować z naturszczykami, ludźmi, którzy nie są po szkoła aktorskich. Na pytanie dlaczego, odpowiedziała, że tacy ludzie mają w sobie prawdę, szybko wchodzą w rolę, nie potrzebują przygotowania, nie są zmanierowani a przede wszystkim nie są piękni, jak ci z pierwszych stron gazet.

Walczyła, marzyła, pragnęła, myślała i śniła o nagrodzie Złotego Niedźwiedzia za reżyserię na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Berlinie – Berlinale. I filmem „Body/Ciało” udowodniła, że można, że się da, że trzeba robić swoje.

Wiem, że realizuje kolejny film i wiem, że jej asystentem został chłopak, który się do niej zgłosił, bo chciał z nią pracować. I myślę, że to prawdziwa nagroda, lekcja i zaszczyt pracować z kimś kto wie czego chcę. Mam takie powiedzenie, którego chciałabym się pozbyć i może to jest dobry moment: „Chciałabym, aby było mi dane kiedyś pracować z Małgośką Szumowską”. Zamienię je więc na „Będę niebawem pracować z Małgośką Szumowską”.

I co myślicie? Do zniesienia recenzja jak na pierwszy raz? Może oglądaliście „Body/Ciało” i z czymś się nie zgadzacie lub zgadzacie? Koniecznie napiszcie w komentarzach.

3 156 Wyświetleń
Follow:

SZKOŁA TELEDYSKÓW #1

Czas czytania: 3 minuty

„Praca filmowca to fajnie spędzony czas, z fajnymi ludźmi, którzy uczą się fajnych rzeczy od Ciebie a Ty od nich.” – Anna Maliszewska

W konkursach dotyczących uczestnictwa w różnych warsztatach filmowych biorę udział kilkanaście razy w roku. Zawsze kończy się to krótkim: „Dziękujemy za zgłoszenie, proszę spróbować za rok.“ No cóż nie byłabym sobą, gdybym się poddała. Jednym z takich konkursów była „Szkoła teledysków“. Miesiąc temu dostałam maila: „Drodzy uczestnicy Szkoły Teledysków. I na tym mógłbym zakończyć (…)“ od Wojtka Augustyniaka. Była 3 nad ranem, a ja wracałam do domu zmęczona po kilku godzinach w montażowni, wałkując jeden i ten sam materiał. Nie uwierzyłam. Pomyślałam, że to jeden z tych maili po, których przyjdzie wyjaśnienie, że to pomyłka (tak też mi się zdarzało). Wstałam rano i jeszcze raz spojrzałam na skrzynkę mailową, wtedy dotarło do mnie, że jednak wezmę w tym udział.

Zadzwoniłam szybko do rodziców aby poinformować ich, że nie będzie mnie w Krakowie przez ponad miesiąc, bo robimy teledysk. Poinformowałam również moje dziewczyny ze studiów, że jest taka sprawa, że muszę być w dwóch miejscach na raz. Usłyszałam, tylko , że to nie problem, wszystko załatwone, idź i twórz. Także w Krakowie byłam duchem (wpisana na studiach), a w Warszawie ciałem.


I DZIEŃ WARSZTATÓW

IMG_2956Jest nas trzydzieści dziewięć osób. Trzy piosenki. Trzech wykonawców. O co chodzi?

Nowa sytuacja, nowe otoczenie, nowe twarze. Poznajemy wreszcie Wojtka organizatora tego całego zamieszania. Wojtek mówi nam parę słów o sobie, o inicjatywie, o całych warsztatach. I przychodzi ten moment, którego zazwyczaj nikt nie lubi, a ja przewrotnie uwielbiam: „Powiedzcie parę słów o sobie.“ Bardzo lubię poznawać nowych ludzi, lubię jak mówią o sobie, o tym co zrobili, czym się interesują, jakie mają marzenia i cele. Wreszcie do sali wchodzi Ania Maliszewska, która wprowadzi nas w świat teledysków.

Czy, aby robić teledyski trzeba być po Szkole Filmowej?

Nie. Z całą stanowczością odpowiada Ania. Mówi też o tym jak znalazła się w tej branży, kim jest i co zrobiła. To kobieta niezwykle skromna i mądra, przepełniona pasją i doświadczeniem. Przez trzy godziny podzieliła się z nami niezwykłą i nieocenioną wiedzą. Co konkretnie?

W pracy filmowca, bez względu na to czy, to praca przy filmie, serialu, reklamie czy teledysku najważniejsze jest, żeby się udało. Ludzie, którzy spotykają się aby zrealizować pomysł mają energię i wierzą w jego potencjał. Nagle kilkanaście osób, bardzo różnych, mających całkiem inne poglądy i cele patrzą w tym samym kierunku. Zależy, im na tym jednym filmie, tym jednym dziecku, które musi zostać dopieszczone w każdym calu. Ania powiedziała nam, że powinniśmy dać szanse swoim pomysłom, bawić się nimi i nie być dla siebie zbyt surowym. Szukać możliwości realizacji, dzielić się z innymi, przyjmować krytykę i nigdy się nie poddawać. Co do teledysków, których zrobiła setki pokazała jak ważne jest nie dosłowne traktowanie piosenki. Obraz nie powinien wynikać z tekstu. Powinien być wręcz obok, będąc jednocześnie spójny z całością. Teledysk to forma artystyczna, obraz połączony z muzyka i z Tobą. Scenariusz, który stworzymy nie powinien leżeć w szufladzie, powinniśmy się, nim dzielić, pytać o opinie, poddawać konfrontacji. Jeżeli ktoś nie rozumie naszego pomysłu, to jest zdecydowanie zły pomysł. Trzeba, wtedy zmienić trop, spróbować, inaczej, dać sobie czas. Ważne jest również aby w dalszej pracy umieć oddzielić projekty artystyczne od komercyjnych. Komercyjne, bowiem są szablonowe, narzucają pewne prawa i przedmioty, które narzuca firma. Artystyczne dają wolność tworzenia, nie zmuszają, nie hamują, nie sprowadzają na ziemię.


Na koniec Ania powiedziała, że w pracy filmowca trzeba znaleźć coś dla siebie aby wiedzieć co z siebie dać innym.

Nie tylko w pracy filmowca, dodałabym od siebie. Im szybciej dowiesz się kim jesteś, jakie masz cechy, umiejętności, plany i marzenia tym szybciej znajdziesz dla siebie miejsce, ludzi i rozwiązania, którymi możesz się dzielić, ale i czerpać od innych.

Zachęcam Was do obejrzenia teledysków Ani, które na mnie zrobiły wrażenie.

Zrzut ekranu 2015-05-06 o 12.58.05

3 202 Wyświetleń
Follow: