To słowa, które padły od starszego mężczyzny na panelu na temat kobiet filmowców. Pech chciał, że nikt na sali nie podzielił zdania Pana. I mimo, że kino nadal jest zdominowane przez mężczyzn, zarówno jako bohaterów, jak i przy pracy w produkcji, wszystko to zmienia się w zawrotnym tempie. Dodatkowo mężczyźni powinni wreszcie zrozumieć słowa Maryl Streep: pechowo dla facetów z branży filmowej, kobiety również rodzą się z mózgiem.
Zdjęcie z fanpage Scriptfiesty.
Byłam, usłyszałam, uwierzyłam.
Są tacy ludzie, których słuchasz jak zahipnotyzowany. Od których czerpiesz jak gąbka. Którzy czujesz, że mają wpływ na Twoje życie. O Konradzie Aksinowiczu pisałam już w ramach warsztatów szkoły teledysków. Na scriptfieście miałam okazję spotkać go ponownie i tak samo jak rok temu pozostawił we mnie moc dobrej energii. Jeśli nadal nie wiesz jak i z kim. Jeśli nie wiesz gdzie i twierdzisz, że świat zdominowany jest przez znajomości. Jeśli marzysz o tym aby zrobić swój film, ale zupełnie nie wiesz jak się za to zabrać powinieneś przyjść na warsztaty prowadzone przez Konrada. On nigdy nie czekał, nigdy na nic nie liczył i nigdy się nie poddał. Nie skończył łódzkiej filmówki, nie dostał nic za darmo, nie znał wielkich nazwisk. A mimo to cały czas tworzy.
Po pierwsze camtasia. To program o którym znów przypomniał. Program służący do nagrywania wszystkiego co znajduje się na pulpicie. Niezwykle przydatny przy tworzeniu wizualnej części scenariusza. Wizualna część scenariusza to taka, w której wykorzystujemy ujęcia z innych filmów aby pokazać swoją wizje. Komu bowiem w czasach zdominowanych przez obraz i wideo chciałoby się czytać studwudziesto stronnicowy scenariusz. Nikomu, dlatego Konrad nie piszę scenariusza w powszechnie znanej formie. Bazuje na filmach i obrazie. Po drugie pages. Czyli program dzięki, któremu zrobimy fascynujące i przejrzyste booklety, to jest nasze wizje oparte o grafiki. Booklet to nic innego jak produkt, który ma zachęcić producenta, aktorów i innych członków ekipy do współpracy. To miejsce, w którym pokazujemy jak chcemy aby wyglądał nasz film, jakie będą ujęcia, jakie kostiumy, jaką planujemy scenografie, kto chcemy aby zagrał. Wszystko w jednym miejscu – pięknie wydrukowane na papierze kredowym. Po trzecie deadline oraz przypominanie się ludziom. Konrad jest artystą, mam ogromną przyjemność znać go osobiście i ufam mu jeśli mówi, że należy z jednej strony być cierpliwym, a z drugiej walczyć o swoje. W końcu to on właśnie zrobił swój film fabularny. Taki jak chciał. „W spirali” to dla mnie genialny obraz ludzi, którymi jesteśmy. Problemów, z którymi musimy się zmagać. I rozwiązań na które nas nie stać.
Zdjęcie ze strony filmu „W spirali”.
Fajnie, że jesteś Konrad.
Wielcy na podwórku.
Andrzej Saramonowicz to taki wielki człowiek przy którym nigdy nie poczujesz się mały. Wchodzi na scenę i swoim poczuciem humoru, ciepłem i profesjonalizmem trafia w sedno jak nikt. W dodatku jest szczery i skromny, przez co nie tworzy żadnych barier. Cytując wiersz Charlesa Bukowskiego pt. „Jak zostać wielkim pisarzem?” dał nam do zrozumienia, że nie ma złotych zasad czy uniwersalnych przesłań. Każdy ma własną drogę i własny sposób postrzegania świata. Każdy korzysta z własnego doświadczenia i każdy ma to po co wyciągnie rękę. W jego słowniku nie istnieje słowo zmęczenie. Pisze, kiedy chce a kiedy nie chce nie pisze. Proste. Pan Andrzej powiedział jeszcze coś istotnego. Szczęście. W zawodzie i w życiu potrzebne jest szczęście, ponieważ w katastrofach na morzu załoga, gdzie giną ludzie, oni mają zdrowie, ale nie mają szczęścia. Dlatego tak istotne jest w naszym życiu być w odpowiednim miejscu w odpowiednim czasie, a i tego można się nauczyć. Ten niezwykły artysta powiedział również, że przeczucie jest ważne i ważne jest, żeby się udało. Niby nic, a jednak zapada w pamięć.
Kino to publiczność.
Zdjęcie z fanpage Scriptfiesty.
Wielkim zdziwieniem na festiwalu był dla mnie Piotr Wereśniak. Scenarzysta, reżyser i producent filmów dla szerokiego widza w Polsce. Człowiek, który zrobił między innymi „Kilera”, „Zróbmy sobie wnuka” czy najnowszy film „7 rzeczy, których nie wiecie o facetach”. Nie moje kino i nie moje klimaty – pomyślałam. Jednak Pan Piotr nauczył mnie kilku istotnych rzeczy w kinie. Najważniejsze jest to, żeby wiedzieć poprzez swoją twórczość do kogo mówię, co mówię i jak mówię. To jest niby takie proste i pełne uniwersalnej prawdy zarówno w życiu jak i w kinie, jednak mimo wszystko rzadko się nad tym zastanawiamy. Pan Piotr nie robi filmów na festiwale, nie ma w planach ambitnego kina dla elit, nie chcę nikomu niczego udowadniać. Chce po prostu robić filmy dla ludzi. Ludzi, których kocha takimi jacy są, bez względu na to czy czytają książki czy nie. Ma to czego mam wrażenie, że wielu artystom we współczesnym kinie brakuje: szacunek do widza.
Daj się zaskoczyć.
Zdjęcie ze strony Polskie Radio.
Wielkim objawieniem na festiwalu, był dla mnie wyświetlany w kinie elektronik Warszawskiej Szkoły Filmowej film Agnieszki Smoczyńskiej „Córki dancingu” z brawurową rolą Kingi Preis. Nie chciałam iść na ten film do kina, kiedy miał swoją dystrybucje ponieważ od razu uznałam, że to nie moje klimaty. Gatunek: musical, horror, w polskim kinie? No way. A jednak oczarował mnie. Piękne zdjęcia, cudowny klimat, niesamowite efekty, dobra reżyseria, świetne aktorstwo. Opinie po filmie były zróżnicowane, jednym się nie podobał inni byli zachwyceni. Ale zarówno jedni, jak i drudzy jednogłośnie mówili, że film jest jakby nie polski, co oznaczało, że był na bardzo wysokim poziomie zrealizowany. Brawo.
To był naprawdę świetnie spędzony czas. Mnóstwo nauki i nowych znajomości. Dziękuje ci Agnieszko Kruk-Inez za to, że wprowadzasz w życie wszystko o czym pomyślisz. I za to, ze dajesz z siebie tak dużo, nic nie oczekując w zamian.
I dziękuje wszystkim moim ukochanym znajomym, z którymi mogła w trakcie i po festiwalu dzielić piękne chwilę. Dobrze was było zobaczyć, mam nadzieje, że to wstęp do widywania się regularnie.